Forum Mafijne Strona Główna Mafijne
Nasze umaścicielowe forum :)
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

mysie opowiadanie o swojej rodzinie

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Mafijne Strona Główna -> Wasza twórczość
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mer




Dołączył: 01 Gru 2005
Posty: 72
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Szkocja

PostWysłany: 07 Gru 2005 19:12    Temat postu: mysie opowiadanie o swojej rodzinie

Bzdura, pisana wieczorem, ot tak. Nie widze jakiejś konkretnej fabuły, oprócz opisywania przedmiotów kuchennych, obdarzając ich ludzkimi charakterami.




No cóż. Są momenty, gdy mówię zbyt poważnie i momenty, gdy mówię nie poważnie. Ale dzisiaj opowiem o mojej rodzinie.

Więc tak. Urodziłam się jako mysz. We wrześniu. Dokładniej to w drugiej połowie września. A skoro już tyle powiedziałam o sobie, to powiem także, że urodziłam się 23 września.
Mam kochaną rodzinę. Mam wujka Widelca, który pochodzi z zacnego rodu - Sztućców Srebrnych. Jego żoną jest ciocia Nessi, bardzo się kochają, ale są odmienną parą, nie mogą mieszkać razem. Ja nie widzę w nich nic odmiennego, ale rodzina Kuchenna krzywo się na ta sprawę patrzy. Ciocia zawsze była ciocią, a wujek zawsze był wujkiem. Nawet jak ich nie było.
- Nie będę mieszkać w tak zatłoczonym miejscu, jak dom Widelca Sztućca! Jest tam cała jego rodzina, wraz z tą dzieciarnią jego siostry Małej Łyżki. - powiedziała kiedyś do mnie ciocia Nessi, gdy byłam u niej na herbatce.
- Nie będę mieszkać na dnie jeziora. I w ogóle, to niegodne jest Widelca Sztućca być na herbatce! Phi! I jeszcze wyłowili by moją rodzinę, z jeziora! - Rzekł wujek, w czasie nabierania na niego obfitego kawałka steku.
- Nadziałam się na Widelca jak na widelec. - Rzekła ciocia Nessi zrezygnowanym tonem, odkładając karty do wróżenia. - Ach! gdyby Nóż w tamtych latach był taki ostry, na jakiego wyglądał!
Tak więc ani wujek ani ciocia razem mieszkać nie chcą.

W ogóle moja rodzina pochodzi z Kuchennego rodu.. Jest  to duża rodzina, bo i człowiek, do których należą, jest jakimś Lordem Penkalą. Ale gdy go nie ma w pobliżu, wszyscy mówią po prostu o nim "ser" - nie wiem, dlaczego. A przecież ser jest najmniej lubiany na ulicy Lodówkowej. Lord Penkala bardzo nie lubi drugiej mojej ciotki - Szpilki.
-No cóż, był tak nadęty, że postanowiłam uwolnić go od tej dumy. Wyglądał, jakby zaraz miał pęc! Więc go przekłułam. - Usprawiedliwiała się, gdy ją o to spytałam. Ciocia szpilka jest na wygnaniu. Chowa się pod szafkami, które użyczyły jej schronienia.

Najmniej lubię stryjka Garczka Gburatego. Szczyci się tym, że nie wkładają do niego byle jakich produktów.. I w ogóle jest taki gruby, nawet dno ma grube. Stryj Garczek Gbur bardzo lubi się ze swoim pomocnikiem - Łyżką Mieszaczem. Łyżka Mieszacz jest ostatnim ze swojej rodziny, ale pomimo tego Wuj Widelec wydziedziczył go z rodu.
- Taki zdrajca nie będzie moim krewnym! Mieszasz brudne sprawy  z Cienkim Gburem - Krzyczał kiedyś Wuj W. Zawsze stryja Garczka nazywał "Cienkim", bo tylko to go urażało.

Najciekawiej jest, gdy do Solniczki oraz Pieprzniczki dosypią sól lub pieprz.  Przekomarzają się, jak warzywa na rynku - wiem, bo raz na taki targ zabrała mnie ze sobą Babcia Koszyk. Targ zwany był "Słowiańskim". Babcia koszyk powiedziała, że można kupić na nim wszystko, dosłownie wszystko. Niesamowite, co Ci słowianie znoszą na handel. Ale wróćmy do klekot.
Solniczka szczyci się, że soli nią każdy, a jej ziarenka soli są drobniutkie. Podczas obiadów mało nie pęknie z dumy, gdy raz po raz ktoś po nią sięga.
- Pieprzniczkę też podejrzewam o współpracę z Cienkim Gburem. Popatrz, jaka ciemna ona jest - można ją przejrzeć na wylot! - Powiedział Wuj W. przyglądając się znad binokli przejrzystej Pieprzniczce.
Muszę powiedzieć, że obsesją wuja jest szpiegowanie i podejrzewanie. Właściwie jego głównymi oskarżonymi są Ci, którzy mają coś wspólnego "ciemnymi sprawami". Właściwie nie wiem, co to znaczy, a wuj zapytany o to zrobił tylko tajemniczą minę.
Z zamyślenia nad tą sprawą, wyrwała mnie właśnie sama Pieprzniczka:
- Spójrzcie na Solniczkę! Jak się wdzięczy! Każdy mają w palcach, i to byle kto ją obraca!
Nie wiem, co oznaczać miało "byle kto ją obraca", ale nawet Wuj Widelec się zarumienił na te słowa i nakrzyczał później na Pieprzniczkę, gdy wrócił z obiadu. Wymyślał jej od najciemniejszych charakterów spod ciemnych gwiazd, a na koniec powiedział:
- Tutaj są dzieci!
I wskazał na mnie. To dziwne. Jestem przecież prawie dorosła! Na 10 urodziny dostałam Księżyc, a to jest wystarczający dowód! I jakie dzieci? Babcia Koszyk przyniosła mnie z targu, jaką jedyną myszę.
Dobrze, że był w suszarce i nie mógł się z niej wydostać, bo nie wiem, co by jej zrobił. Pewnie nieźle by ją przetrząsł, i mało co by się z jej dumnych ziarenek zostało.
Pieprzniczka i Solniczka to głowy przypraw w Kuchennej. Inne przyprawy są w szafkach i nie wiele mają do powiedzenia, bo nie mają też zbytniego kontaktu z nami.
- Przyprawiają mnie o ból głowy. - Powiedział kiedyś Wuj Widelec.
Kto wie, co by się działo gdyby wszystkie przyprawy były na stole.

Najspokojniejszy jest Dziadek Do Orzechów. Jest miły i najlepiej rozumie moje mysie piski. No i zawsze pozwala mi podjadać orzechy. Czasem mi szkoda, że Dziadek nie jest głową Kuchennej. Właściwie jest nią, ale to wujek Widelec uważa, że rządzić rodziną może tylko ktoś z temperamentem, a dziadek takiej cechy nie posiada. Szkoda. Ale wierzę, że Dziadek na pewno swoim spokojem uspokoiłby każdego. Babcia Koszyk opowiadała mi, jak to za młodu Dziadek Od Orzechów rozłupał brata wujka Widelca. Dziadek wtedy był nowy i silny, bo kilka chwil wcześniej wypakowano go z opakowania. Brat Wujka Widelca miał złamane 2 zęby i od tamtej pory nikt go nie widział. Ale i właśnie przez to Wuj Widelec nigdy się o nic jego nie czepia, bo boi się, że złamie Wujka W.

Właśnie niosłam orzech laskowy do Dziadka Od Orzechów, gdy przypomniały mi się jego słowa:
- Spójrz, orzech ten w środku przypomina ludzki mózg. - Powiedział
Ludzie muszą mieć w takim razie bardzo małe mózgi, pomyślałam.
- Mózg jest w głowie Lorda.
Nie wierzyłam. Przecież Szpilka powiedziała, że przekłuła Lorda Penkale. A głowa jest twarda, jak skorupka orzeszka. Jednak Dziadek nie mógł kłamać! Spytałam go, czy jest może na świecie Dziadek Do Głowy Lorda, który sprawdza co oni tam mają. Odparł, że to już może wiedzieć sam Moździerz, bo on najlepiej zna ciała Lordów. 
Zawróciłam z moim orzeszkiem. Nigdy ich samych nie zostawiam, w obawie, że Tłuczek go zniszczy.
- Tłuczek jest niepoważny. Taki stary, a nadal się wygłupia. - Wzdychał dzisiaj Wuj Widelec. Zawsze miał sentyment do drewna złączonego z metalem.
Spojrzałam na tłuczka. Jego metalowa końcówka błyszczała groźnie i wcale staro nie wyglądała.
- Mógł ubijać poważne interesy, a skończył na biciu mięsa.

Nagle zaczął bić moździerz, komenderując całą załogą wózka obiadowego. Wystraszyłam się, aż orzeszek wypadł mi z łapek. Orzeszki są bardzo przebiegłe - zawsze schowają się tam, gdzie się tego nie spodziewam. Tym razem był pod szafką. Przygniótł Ciotkę Szpilkę.
- Tfu tfu! - Wydała dziwne odgłosy ciotka. Zawsze przy innych udawała, że jest uczulona na kurz. Ciocia pracowała kiedyś w teatrze, i uważa się od tamtej pory za aktorkę. - Tfu tfu! Ach! To przez tego przeklętego Starego Widelca! -Rzuciła mu wzburzone spojrzenie. - Tak tak, moje mysie dziecko, to za moją sprawą Tłuczek nie ubija *wielkich* interesów.  Tak tak, już ja o to zadbałam.


Przypomniałam sobie o Moździerzu. Wspięłam się szybko na szafkę, choć orzeszek utrudniał mi to. Pan Moździerz, cały pozłacany we wspaniałe wzory, aż podskakiwał, wydając rozkazy. Bo właściwie on jedyny podobno był w wojsku. Wzory traktował jak ordery za waleczność, a sam imię „Moździerz” jak tytuł generała, choć pomimo tego kazał się nazywać jeszcze dodatkowo „Sir!”.
Przyglądałam się pracy Sira Moździerza. Krzyczał i zachowywał się tak energicznie, że aż robił się czerwony, a wąsy mu się zawijały.
- Sir Moździerz zawsze uważał, że to on jest odpowiedzialny za wózek obiadowy. – Powiedział mi kiedyś wuj W., po czym mlasnął, co miało oznaczać niezadowolenie.
Si Moździerz dyrygował całym wózkiem, który traktował jak swój pojazd wojskowy.
Zbliżyłam się do niego, gdy patrzył tęsknym wzrokiem za znikającym za drzwiami wózkiem obiadowym, mówiąc:
- Tak  tak! Moja krew, moja krew!
Nie wiem, co mogło to oznaczać, ale najwyraźniej posiada on cechę Lordów. Ma „krew”. Zebrałam się na odwagę i spytałam go, czy jest może na świecie Dziadek Do Głów Lordów.
- Hahahahaha! – Wybuchnął śmiechem. Nie wiem, co było w tym śmiesznego. W pierwszej chwili cała Kuchenna wystraszyła się jego śmiechu i zamilkła. – Moje mysie dziecko! Wreszcie dorosłaś! Myślę, że już najwyższy czas, abyś wybrała się do siostry babki Koszyk – idź do Herbatki Japońskiej.
Z okazji, że było cicho, cała Kuchenna słyszała słowa Sira Moździerza, po czym nagle wszyscy wybuchli głośnymi rozmowami o mnie, a gdy przechodziłam obok nich, robili wyjątkowo tajemnicze wyrazy twarzy.

Po obiedzie jest największy ruch. Nie przeszkadza mi on właściwie, bo mogę spotkać całą rodzinę i podjeść smakołyków, jednak pół Kuchennej jest niezadowolone, iż nie leży na swoim miejscu.
Gdy tak wracałam ze swoim orzeszkiem do Dziadka, zamyślona wpadłam po drodze na stryja Wałka. Dawno już go nie widziałam, bo przeważnie leży w szufladzie lub ugniata ciasto - a wtedy nie jest w stanie rozmawiać. Dokładniej - to udawać kogoś lub coś.
- <hik!> <hik!> - Zataczał się jak pijany.
Spytałam kiedyś wuja Widelca.
- Nie, moje dziecko, stryj Wałek nie jest takim nieudanym aktorzyną, jak Twoja ciotka Szpilka. - Spod szafki doszedł odgłos oburzenia. -  Stryj ma problemy z myśleniem... Jako dziecko był foczką. To znaczy - tak myślał.
Nikt się nie śmiał nigdy ze Stryja. Wuj nie powiedział nigdy, dlaczego, ale ciotka krzyknęła spod szafy:
- O tak! Uważaj, bo rozwałkuje Cię, jak kiedyś Twojego brata!
Po tych słowach Wuj W. schował się, tłumaczyć się nagłym napadem migreny.

Po drodze spotkałam Otwieracza Do Wina. Prowadzony był pod pachy przez jego przysadzistego kolegę Otwieracza Do Piwa, oraz dziwnego Otwieracza Do Puszek. Otwierak Win był szwagrem Tłuczka.
- Biedny Otwierak Win, skończył tak samo źle, jak jego szwagier. Co za czasy! - Wzdychał Wuj W. Otwierak Win był z pierwszej linii królewskiej, dodatkowo pochodził z Francji!
- Nie ma tak źle! Przynajmniej otwiera dobre wina! - Powiedziała ostro Tarka. Pani Tarka wszystko ścierała na drobne kawałki. Wuj także się obawiał, że kiedyś go zetrze. - Mogło być znacznie gorzej!
Wuj W. zasępił się i nic nie odrzekł na to. Wszystkie trzy otwieraki zniknęły w szufladzie, z której tylko dochodziło <hik!> .

Wspięłam się po półkach i wskoczyłam do otwartej szafki, gdzie było wyjątkowo gwarno. Nie zawsze podczas obiadów szafka jest otwarta, na co przyprawy się bardzo żalą – lubią mieć wgląd do wszystkiego.
- Ha! Słyszycie? Otwierak Win znowu się spił, pijaczyna jedna!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Mafijne Strona Główna -> Wasza twórczość Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin