Forum Mafijne Strona Główna Mafijne
Nasze umaścicielowe forum :)
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

"LEARNING, LOVING, LIVING" by Poisonous Truth
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Mafijne Strona Główna -> Wasza twórczość
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
myszkin




Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wawka

PostWysłany: 06 Gru 2005 19:39    Temat postu: "LEARNING, LOVING, LIVING" by Poisonous Truth

To forum jest chyba bardziej odpowiednie dla tego tematu, niż poprzednie... więc kopiuję i szczerze mówiąc nie chce mi się nawet zmieniać wstępu - zostaje jak był poprzednio. Zaznaczę jeszcze tylko specjalne podziękowania dla Bandyty, która włożyła w to tłumaczenie 1000 razy większy wkład niż ja sama...

Najpierw krótki wstęp. Oryginał tego opowiadania znajduje się na forum strony [link widoczny dla zalogowanych] pod adresem [link widoczny dla zalogowanych] i jego twórcą jest PoisonousTruth Bez Bandit tłmaczenie tego opowiadania nigdy by nie powstało . Ja tu tylko sprzątam przecinki i kropki. Well... co jeszcze? Enjoy. Zostawiajcie komentarze, jeśli coś nie jest ok (jak jest ok to też możecie ). Let's get this party started!

Intro
Króka notka

Żegnaj okrutny świecie
Dzisiaj cię zostawiam
Żegnaj
Żegnaj
Żegnaj

Żeganjcie wszyscy ludzie
Nie ma nic co moglibyście powiedzieć
by zmienić moje zdanie
Żegnajcie*

Przykro mi,
SS 4ever

Rozdział pierwszy
CZY JA NAPRAWDE MUSZĘ?


„Julia, nie jesteś gotowa. Rusz swój chudy tyłek i ubieraj się. Wścieknę się, jeśli się spóźnię na ten występ”

Julia siedziała w swoim ulubionym skórzanym, brązowym fotelu z egzemplarzem „Buszującego w zbożu” w jednej ręce i kubkiem czarnej kawy w drugiej.

Odstawiła kubek na stolik i zsunęła okulary na czubek nosa, by móc spojrzeć znad drucianych oprawek. Odezwała się, a ton jej głosu zdradzał absolutny spokój oraz rzeczowość: „Mówiłam ci, że nie idę na ten głupi występ. Nie będzie tam nic poza druzgocąco głośną muzyka, JEŚLI oczywiście zakładasz, że można to nazwać muzyką, z tekstami, których zrozumienie wymaga wyjątkowo dużych nakładów uwagi, przy czym nawet nie potrafię pojąć, czemu komuś mogłoby się chcieć za nimi nadążać. Nie wspominając o tych wszystkich imbecylach pokrytych niedorzecznymi ilościami tatuaży i kolczyków, którzy nie mają nic lepszego do roboty jak tylko ćpanie, nikt zdrowy na umyśle nie uważa tego za interesujące. Plus…”

„Och proszę, oszczędź mi tego swojego psychologicznego bełkotu i zbieraj się.”

„Czy musze się powtarzać w kółko Macieju? Nie idę.” Julia wsunęła okulary powrotem na nos i wróciła do czytania książki.

Julia nie była typem dziewczyny, która lubiła wychodzić by się zabawić. Jej sposobem na dobre spędzenie wieczoru było, zakopanie się w łóżku z jakąś klasyczną powieścią i kieliszkiem Chardonnay. Nie ma w tym nic złego, ale kiedy masz 19 lat musisz trochę pożyć. Nie nosiła nic poza białymi koszulami, długimi spódnicami w stonowanych kolorach oraz sandałami z odkrytymi palcami, gdy tylko poczuła, że ma ochotę na jakiś ekstremalny wyczyn związany z ubiorem. Pomimo, iż jej okulary służyły tylko do czytania, nie rozstawała się z nimi nigdy, a jej długie do ramion, blond włosy pozostawały niezmiennie proste. Dziewczyna pozostawała głucha na słowa swej współlokatorki – Marcie, wiecznie powtarzającej jej jak świetnie wyglądałaby w czymś krótkim lub skąpym. Problem polegał na tym, że Julia nie chciała nawet o tym słyszeć. Była zadowolona ze swojego wyglądu i jedyne czego pragnęła to wieść dalej spokojne życie w stonowanych kolorach ziemi, nie zmieniając absolutnie niczego.

Marcie była gotowa udusić dziewczynę zwinięta w kłębek na fotelu. „Po prostu chodź ze mną, a jeśli nie będzie ci się podobało to wezwę ci taryfę. Do diabła, nawet za nią zapłacę!”

Julia spojrzała krzywym wzrokiem z nad książki, obdarzając jednocześnie Marcie zirytowanym westchnięciem. „ W porządku, ale przygotuj się na wezwanie taryfy zaraz, kiedy wejdziemy do tego przybytku rozpusty.”

„O mój boże. Nawet nie zaczynaj. Jesteś taka….”

„Uważaj kochanieńka. Robię to tylko po to żebyś się ode mnie odpieprzyła. Nie, i kładę nacisk na NIE, ponieważ uważam ten pomysł za interesujący” Julia wstała z fotela i wygładziła spódnicę. „Wiec, kto prowadzi ty czy ja??”

Marcie wzięła kluczyki z biurka. „Ja. Ty kierujesz jak Panna Disy.”

„Obojetne. Po prostu jedzmy tam i miejmy to z głowy”

Całą drogę na występ Julia patrzyła przez okno zadając sobie pytanie, dlaczego się na to zgodziła. Ciągle wzdychała ciężko i przewracała oczyma by dać Marcie do zrozumienia, że wcale nie jest zadowolona z całej wyprawy. Jej koleżanka wolała to przemilczeć, przyjmując za dobrą monetę fakt, iż Julia w ogóle dała się wyciągnąć z domu. Nie chciała znowu wysłuchiwać tyrad na temat tego, jak bardzo odmóżdżające potrafią być takie koncerty. Marcie była zdecydowana zabawić się tego wieczoru przy muzyce kapeli, występu, której nigdy nie jeszcze nie przegapiła.

Kiedy dotarły na miejsce Julia spojrzała na tłum przed budynku z wyrazem obrzydzenia. Poczęstowała Marcie jednym ze swoich spojrzeń pod tytułem „to takie płytkie” i otworzyła drzwi.

„Przypomnij mi, dlaczego się na to zgodziłam.”

„Żebym się od ciebie, jak to delikatnie ujęłaś, „odpieprzyła””

„Ach tak. Rzeczywiście. Żebyś zaprzestała swoich uporczywych lamentów. Teraz sobie przypominam…”

Marcie objęła Julię ramieniem i praktycznie zaciągnęła ją do budynku. Blondyna nie miała zamiaru niczego ułatwiać, więc z nieskrywaną satysfakcją stawiała zaciekły opór.

Pierwszą rzeczą, jaka je uderzyła wewnątrz budynku była wibrująca muzyka grana przez dj’a. Julia obróciła się na pięcie i już chciała wychodzić, gdy Marcie chwyciła ją za ramiona i popchnęła naprzód.

„To jest okropne.”

„Że co?! Nie słychać! Mów głośniej!”

Julia zrobiła minę pełną dezaprobaty, po czym wymamrotała „Dokładnie o to mi chodzi.”

Marcie przewróciła oczyma i zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu. „Tam są” wskazała na trzech chłopaków siedzących przy stoliku w głębi sali „Idź zamów sobie coś do picia, ja zaraz do ciebie dołączę”

„Obojętne”. Mocno rozdrażniona dziewczyna usiadła przy barze. Rozejrzawszy się wokół zobaczyła dokładnie to, czego się spodziewała. Dziwaków,dziwaków i … jeszcze więcej dziwaków. Barmanka nieomal przyprawiła Julie o zawał serca, kiedy klepnęła ją w ramię.

„Co będzie??”

„Czerwone wino. Dziękuję.”

Barmanka zlustrowała Julię rozbawionym wzrokiem. Parsknęła „Żartujesz, prawda?”

„Czy wyglądam jakbym żartowała??”

„Nie, ale mam dla ciebie info, tu nie ma wina. Co powiesz na dużą szklankę mleka dziecino??” Barmanka zażartowała z Julii, nie zdając sobie sprawy jak bardzo dziewczyna nie była typem osoby, która pozwala sobie na coś takiego.

„Odpierdol się”

„Ok, spoko, to jest coś, co zwykłam tu słyszeć bardzo często. Słuchaj sorry, ale nie wyglądasz jakbyś tu bywała.”

Julia odwróciła się twarzą do dziewczyny, i sarkastycznym tonem odpowiedziała, „Och takie to oczywiste??”

„Tak, troszkę, jakkolwiek, chcesz coś innego do picia??”

„Nie. Dzięki”

Barmanka wzruszyła tylko ramionami i odeszła. Kiedy Julia przyglądała się jej jak robi drinka komuś innemu, cichy głos szepnął jej do ucha „Będziesz musiała jej pomóc”. Rozejrzała się wokoło by sprawdzić, kto mógł to powiedzieć, zobaczyła Marcie stojącą nieopodal z trzema kolesiami.

,„Komu pomóc?” Blondyna zapytała przyjaciółkę.

,„Że co?? O czym ty gadasz??”

„Powiedziałaś ze będę musiała jej pomóc”

Marcie wyglądała na zupełnie zaskoczoną. „Nie-e, powiedziałam, że chcę cię przedstawić. Julia to jest,” wskazała na każdego z chłopaków po kolei, „Mark, Cameron i Justin.”

„Miło was poznać”

Mark odezwał się pierwszy. „Nawzajem. Chciałabyś zatańczyć??”

„Nie dzięki. Dobrze mi tu gdzie jestem.”

„No ok., może Marcie… pozwolisz??”

Marcie udała się z Markiem na parkiet, w tym czasie pozostali chłopcy poprosili inne dziewczyny do tańca. Kilka minut później Julia przeszukiwała torebkę swojej przyjaciółki w poszukiwaniu komórki. „Nie ma mowy żebym to została.” Pomyślała. To nie było miejsce, do którego pasowała i wiedziała, że nie powinna tu w ogóle przychodzić.

Gdy Julia nadal szukała telefonu, muzyka ucichła, a salę wypełnił po brzegi donośny głos wzmocniony siłą olbrzymich kolumn, „Co jest napaleńcy? Jesteście gotowi na dzisiejszy występ??” Wszyscy zaczęli krzyczeć i skakać. „Tak, dokładnie tak jak sądziłam. Więc nie mogę pozwolić wam dłużej czekać. Oto kapela, na którą wszyscy czekacie… Y NOT!!”

W klubie zapanowało niecierpliwe poruszenie. Wszystkie światła zgasły wiec Julia ledwo mogła rozpoznać sylwetki spieszące by zająć swoje miejsce na scenie. Na chwilę zapanowała cisza by zaraz przemienić się w… *BOOM* *BOOM*. W jednej sekundzie pirotechnicy rozświetlili całą scenę, moment później pogrążając ją ponownie w ciemnościach. Pojedyncze światło reflektora podążyło za dziewczyną o rudych prostych włosach, doprowadzając ją wprost, do mikrofonu ustawionego na przedzie sceny. Była ubrana w czarną, niemalże przezroczystą, krótką spódniczkę i bluzkę z długimi rękawami zaznaczającą talię. W sumie nie było powodu, dla którego nosiła tą bluzkę, ponieważ i tak pozostawiła ją rozpiętą, dzięki czemu każdy mógł zobaczyć jej czerwony stanik. Oczy podkreśliła na czarno eyelinerem i maskarą, a usta wyzywały szkarłatem nałożonej grubo szminki. Wokół szyi miała zapiętą skórzaną obrożę nabijaną srebrnymi ćwiekami. W uszach pobłyskiwało co najmniej po pięć srebrnych kółek.

Uśmiechnęła się do wszystkich, odczekała chwilę wystawiając następnie język. Tłum zaczął krzyczeć i machać rękami. Siła tego entuzjazmu wzmacniał głos rudzielca „Jak leci??? Jesteście gotowi??” Zrobiła pauzę by posłuchać uderzających ze wszystkich stron przytaknięć. Odezwała się ponownie ”W porządku, zaczniemy od czegoś, co napisałam ostatniej nocy. Niczego się nie obawiajcie. Mamy zamiar zatrząść tym miejscem jak nigdy przedtem, zaufajcie mi.”

Światło zrobiło się mdłe. Dziewczyna zaczęła śpiewać łagodnym głosem, czasami zwiększając jego siłę, przy wtórze ostrej muzyki granej przez znajdujący się w tyle sceny zespół. Coś było w tym głosie. Jakaś nuta, która poruszyła nie tylko cały rozwrzeszczany tłum fanów, ale dosięgnęła jeszcze Julię, zajętą dotychczas przeszukiwaniem torebki przyjaciółki. Uniosła głowę znad przepastnej torby, zapominając kompletnie co właściwie chciała w niej znaleźć. Zważywszy na fakt, że właściwie rozumiała teksty śpiewane przez wokalistkę postanowiła zostać w klubie, przynajmniej do końca występu.

Następna piosenka, którą zaprezentowali była bardziej dynamiczna, a rudzielec włożył w zaśpiewanie jej całą siebie. Potrząsała pięścią nad głową a jej twarz wyrażała ból i złość, które tylko zaintrygowały małą blondynkę siedzącą przy barze. Muzyka była diabelnie głośna, ale Julia zdawała się tego nie zauważać. Nie mogła oderwać oczu od wokalistki. Teksty piosenek i jej głos zabrały Julię do miejsca, którego nie potrafiła opisać słowami. Nigdy wcześniej nie widziała u nikogo tyle wściekłej pasji.

Kiedy druga piosenka się skończyła Julia zauważyła, że tak naprawdę czeka na trzecią. Nigdy przenigdy nie przyszłoby jej do głowy, że mogłaby być usatysfakcjonowana oglądając tego typu występ. Ale była i czuła się z tym świetnie.

„Ok. w trakcie następnej piosenki lepiej żeby wszyscy zawlekli swoje tyłki na parkiet, albo się naprawdę rozzłoszczę.” Ruda się zaśmiała i odrzuciła do tyłu włosy. Perkusista zaczął wybijać rytm, by chwilę potem dołączył gitarzysta. Dziewczyna zamknęła oczy, pochyliła nisko głowę jakby zaraz miała zaatakować i powoli kołysała się w takt muzyki. Gdy skończyła się przygrywka, podniosła głowę, wyszarpnęła mikrofon ze statywu, i zaczęła śpiewać mocnym głosem, niemalże krzycząc. Na parkiecie kłębowisko rozbujanych osób, potrącało się nawzajem, walcząc o choćby kawałek powierzchni mogący zwiększyć komfort tańca. Wszystko było świetnie dopóki w połowie piosenki wokalistka nie zauważyła jednej osoby nadal stojącej przy barze.

„Chwila, chwila… stop.” Kapela przestała grać. Wzrok rudzielca spoczął dokładnie na Julii. „Czy ja nie powiedziałam WSZYSCY na parkiet??”

Marcie nie musiała spoglądać na przyjaciółkę by wiedzieć, ze ruda mówiła właśnie o niepozornej blondynce. Chcąc ratować sytuację pomachała dłonią zachęcająco w jej stronę, przywołując na miejsce obok siebie. Julia potrząsnęła tylko głową przecząco.

Wokalistka odezwała się znowu, „Zdaje się, że właśnie to powiedziałam i właśnie to miałam na myśli wiec tyczyło się to również ciebie Panienko Z Domku Na Prerii. Podnieś tyłek i tańcz albo będę zmuszona podejść do ciebie i cię tu sprowadzić.”

Oczy Julii zrobiły się duże i okrągłe jak spodki, ale nie ruszyła nawet palcem. Starała się być spokojna. „Zdecydowanie jest mi dobrze tu gdzie jestem. Dziękuję.”

Chyba tylko Marcie zdawała sobie sprawę, jak bardzo Julia była zdenerwowana uwagą skupioną na jej osobie. Czuła się trochę paskudnie, nie mogąc właściwie w żaden sposób pomóc jej wybrnąć z nieprzyjemnej sytuacji. Spojrzała z powrotem na rudą i spostrzegła, że ta w dalszym ciągu nie spuszcza wzroku z blondynki.

„Okej. Sama się o to prosiłaś.” Ruda zeskoczyła ze sceny i ruszyła prosto w stronę nieszczęsnej dziewczyny. W tym monecie jedynym uczuciem malującym się na twarzy Julii był paniczny strach pomieszany z zakłopotaniem. Odwróciła się w naiwnej nadziei, że wokalistka zapomni i wróci na scenę. Oczywiście – myliła się. Rudzielec podszedł dokładnie do Julii. Ujęła ją za rękę. Ku zdziwieniu nastolatki dotyk ten był bardzo subtelny oraz daleki od niemiłej nachalności. Łagodnie spojrzała Julii w oczy i wyszeptała, „Nie musisz nic robić. Po prostu chodź tu i stój ze wszystkimi. To wszystko, o co proszę.”

Julia nie mogła zrobić nic jak tylko patrzeć w hipnotycznie zielone oczy dziewczyny. Cos w niej było, co sprawiało, że serce Julii biło pięć razy szybciej niż zwykle. Dyskretnie potwierdziła i wstała ze swojego miejsca. Rudzielec odwróciła się nadal trzymając Julie za rękę, i poprowadziła ją na środek parkietu. Wskoczyła na scenę, i dokończyła piosenkę, nie odrywając wzroku od Julii.

Zespół zagrał jeszcze pięć piosenek, po czym wrócił za kulisy, w poszukiwaniu odrobiny spokoju oraz odpoczynku. Ruda zdążyła wypić kilka piw przed występem, jedno w trakcie, a teraz była w drodze do lodówki po następne i wcale nie zanosiło się na to, żeby planowała zaprzestać takiego kursowania w trakcie wieczoru. Znała swoje granice. Znała i w większości przypadków zwyczajnie je ignorowała.

Marcie zrezygnowała z zabawy na parkiecie. Popchnęła Julię w stronę zaplecza.

,„Dokąd idziemy?”

„ Za kulisy… oni tam imprezują jak zwierzęta. A jeśli Lena jest w dobrym nastroju to mamy szansę załapać się na jedną z jej jazd.”

„Lena? Rozumiem, że mówisz o wokalistce.”

„Tak, no powiedz, czyż nie jest zajebista?? Pisze wszystkie kompozycje i teksty i potrafi grac chyba na każdym instrumencie, jaki jej dasz.”

Julia nie była przekonana, co do pójścia za kulisy. „Chyba nie powinnyśmy tam iść, wiesz? Może nie chcą żeby im przeszkadzać.”

„Boże! Dziewczyno! Wyluzuj wreszcie! Zawsze to robimy, a ich to mało obchodzi. Jeżeli martwisz się o Lenę to… ona nie gryzie… no chyba, że ją o to poprosisz.” Marcie mrugnęła porozumiewawczo do blondynki, po czym roześmiała się widząc jej niepewną minę.

„Hmm… no ok., ale tylko na kilka minut. Jest późno a my mamy jutro zajęcia.”

Marcie przewróciła oczami i po raz kolejny popchnęła przyjaciółkę w kierunku drzwi prowadzących za kulisy. To, co ukazało się oczom Julii śmiało można było nazwać licencjonowanym domem wariatów. Ludzie tańczyli. Niektórzy wykonywali najróżniejsze ewolucje przy wtórze zachęcających gwizdów, inni niemalże topili się w strugach spienionego piwa. Jeżeli blondynka miała jakieś wyobrażenie piekła to było nim wieczna impreza na zapleczu z zespołem Y NOT. Lena siedziała na podłodze w rogu pokoju. W dłoniach trzymała mały notes, w którym zapisywała coś z takim zapałem, jakby obawiała się, że jeżeli nie zbierze wszystkich słów na raz to o nich zapomni, gubiąc sens papierowego wywodu. Julia stała przy drzwiach, gdy nagle, zupełnie z nikąd, znowu usłyszała głos. „Pomóż jej”. Rozejrzała się wokół, ale tak jak za poprzednim razem nie było w pobliżu żadnej osoby, od której mogłyby pochodzić dziwne szepty.

Lena podniosła wzrok i zobaczyła zdezorientowaną, rozglądającą się wokoło Julię. Ruda wstała z przeświadczeniem, że powinna sprawdzić czy z blondyną jest wszystko w porządku.

„Cześć”

„Emm… Cześć”

„Chcesz się czegoś napić? Zjeść? Niedługo dowiozą nam pizzę.”

Z jakiegoś powodu Julia czuła dotychczas zmieszanie w obecności rudzielca, ale w tej chwili wyuczony sarkazm wziął górę nad niepewnością. Zmrużyła oczy, przygotowując się do odpowiedzi. „Nie niestety nie mają tu tego, co zwykle pijam, CZYLI czerwonego wina, poza tym ostatnim moim marzeniem jest umrzeć z powodu zjedzenia czegoś tak niewiarygodnie tłustego jak pizza.” Czemu nagle poczuła jakby samą siebie chciała kopnąć w tyłek za ten komentarz?

„No cóż, yyyy… tak,” Lena nie była pewna, co powiedzieć. Nawet jej bycie miłą miało swoje granice, które tym razem znalazły swe uosobienie w postaci spiętej blondynki.„Jeśli będziesz czegoś potrzebowała to po prostu poproś kogoś, na pewno będzie wiedział gdzie to znaleźć. Narka…”

„Zaczekaj.” Julia wyciągnęła rękę by zatrzymać Rudzielca. „Ja chciałam ci powiedzieć…”

„Tak?”

„Chciałam ci powiedzieć, że ja…, że Ty…” Julia spuściła wzrok, nie wiedząc jak ująć w słowa to, co czuła. Chciała wyrazić jak cudowne było słuchanie śpiewu Rudej i jak jej oczy… jej usta… jej uśmiech… „Zaraz, chwila.” Pomyślała sfrustrowana dziewczyna. „O czym ja myślę?? To jest niedorzeczne. To były jej teksty i muzyka, to nie ona mnie nakręciła… czy jestem nakręcona?!

Lena przerwała tok myśli Julii kładąc rękę na ramieniu blondynki „Wszystko z tobą w porządku?”

Julia szybko podniosła głowę. „Tak, dobrze, ale idę już. Jest późno i mam robotę, na której musze się skupić.”

„Ok., robotę, cóż… mam nadzieję, że miło spędziłaś czas i że zobaczę cię tu jeszcze kiedyś. Zawsze tu jesteśmy nawet, kiedy nie mamy występu.

„W takim razie pewnie się pojawię. Moja przyjaciółka Marcie, ta tam, też tu często bywa.”

Lena odwróciła się w kierunku, który wskazywała Julia. „Masz na myśli tą owinięta wokół Trevora? Tak zauważyłam, że często tu bywa. Skąd ją znasz? Bez urazy, ale ona jest raczej dzika z tego, co zauważyłam a ty,” spojrzała na Julię, „Cóż nie jesteś dzika.”

„Jest moją współlokatorką. Uczymy się w Western.”

„A. No jasne. Zostawiam cię, ale tak jak mówiłam mam nadzieję, że jeszcze cię tu spotkam. Na razie! …” Lena wróciła do swojego kawałka podłogi w kącie i z powrotem zaczęła pisać.

Julia podeszła do Marcie i powiedziała jej, że wychodzi, upewniła się jeszcze czy przyjaciółce to nie przeszkadza, ale na dobrą sprawę Marcie nie wykazywała najmniejszej chęci do protestu. Blondynka zadzwoniła po taksówkę i w ciągu 30 min była powrotem w akademiku.

Przebrała się w białą pidżamę i położyła się do łóżka z książką. Próbowała skoncentrować się na czytaniu, ale nie mogła przestać myśleć o tym, co się wydarzyło w ciągu wieczoru. No dobrze. Nie myślała o całym wieczorze jako takim. Myślała o rudzielcu. Lena była podziwiana, piękna, była wszystkim, czym Julia zawsze skrycie chciała być. To, co nigdy do niej nie dotarło to fakt, że mogłaby być taka gdyby tylko trochę zluzowała i zwyczajnie się postarała. Nie mogła również przestać zastanawiać się nad tajemniczym głosem - do kogo należał i dlaczego wybrał właśnie ją by pomogła tajemniczej osobie. Wiedziała jedynie, że głos był zdecydowanie kobiecy, ale nie było w nim nic, o co można się było zaczepić, aby go rozpoznać. Czy chodziło o Marcie, Lenę, a może o kogoś, kogo jeszcze nie poznała? Wszystko zaczęło się komplikować i Julii wcale się nie podobało.

W klubie Lena kontynuowała wychylanie kolejnych galonów piwa. Była typem dziewczyny, która upijała się i flirtowała ze wszystkimi. Miała również opinię osoby, która sypia z całym światem. Dziewczynie właściwie takie komentarze nie robiły różnicy, zważywszy na to, że ostatnią rzeczą jaka ją obchodziła był jej wizerunek w oczach innych. Miała zamiar żyć według własnych zasad, a jeżeli ktoś miał coś przeciwko …cóż droga wolna – mógł się zabierać do diabła.

Również jej myśli wędrowały cala noc w kierunku blondynki, która przykuła uwagę rudej od chwil, w której zobaczyła dziewczynkę z wysokości sceny. Lena zatopiła się w niej z jakiegoś powodu. Blondynka była słodka, ale ten strój i fryzura… trzeba było z tym coś zrobić. Ale to w zasadzie niczego tłumaczyło. Miała przeczcie ze pojawi się ktoś nowy, ale nie spodziewała się ze będzie to ktoś taki jak dziewczyna, z którą rozmawiała.

Kiedy Lena zdecydowała, że czas skończyć, wróciła do swojego mieszkania. Opadła na lóżko tak jak każdego innego dnia, ale tym razem. Coś było inaczej. Kiedy zapadła w sen miała uśmiech na piegowatej twarzy. Zdarzyło się to po raz pierwszy od długiego czasu.

*Pink Floyd [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
myszkin




Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wawka

PostWysłany: 06 Gru 2005 19:43    Temat postu:

Rozdział Drugi
Impreza Jak Z Lat 60-tych


Następnego ranka Julia wróciła do rutynowych zajęć. Może brzmi to nudno, ale dziewczyna ze swoimi codziennymi czynnościami, przerwą na obiad, i siedzeniem w bibliotece do wieczora, czuła się bezpiecznie. Nie lubiła, gdy coś zakłócało strukturę jej dnia. Posiadanie kontroli nad własnym życiem było dla Julii priorytetem. Uważała, że jeśli zapanuje nad każdą minutą dnia to nic złego się nie stanie. Było w niej dzikie dziecko, ale starała się nigdy nie dopuścić tej części osobowości do głosu. Kilka rzeczy oczywiście musiało się zmieniać, ale nie były to zmiany na tyle drastyczne by nastolatka nie mogła się na nie zgodzić.

Po zajęciach, gdy siedziała w bibliotece by odrobić zadane na wykładach ćwiczenia, Marcie przeszkodziła jej bezpardonowo. „Czołem. Szto działasz?”

Dekoncentracja nie była tym, co Julia mogłaby nazwać swoim ulubionym stanem. Z niezadowoleniem malującym się na twarzy uniosła głowę, po czym skoncentrowała się na tym, by oddać swoim spojrzeniem ogrom odczuwanej w tej chwili niechęci „Ile razy mam ci powtarzać, że kiedy tu jestem chcę mieć święty spokój.”

„Ty zawsze chcesz mieć święty spokój. To jest twój problem”

„Nie, jedynym problemem jesteś ty, zawracasz mi dupę i odciągasz od tego, co próbuje robić. Więc jeśli nie masz nic przeciwko temu to chciałabym wrócić do nauki.”

Marcie zatrzasnęła książkę Julii przed nosem i wskoczyła na stolik, tak by móc usiąść przed blondynką. „W zasadzie to mam coś przeciw, bo mam do ciebie pytanko.”

„A jest nim…?”

„Zasadniczo nie widziałam cię przez ostatnie dwa dni wiec chciałam cię zapytać, o czym gadałyście z Leną tamtego wieczoru po koncercie.”

„O niczym. Teraz spadaj.” Julia odepchnęła dziewczynę.

„Ok… a co sądzisz o kapeli?”

„Wydaje mi się, że byli nieźli….”

Marcie nie mogła uwierzyć w to, co właśnie usłyszała. „Wydaje ci się?! „Nieźli”?! Oni rządzą. Zwariowałaś? Słuchałaś w ogóle, o czym ona śpiewa?”

„Tak. Wyobraź sobie, że zrozumiałam każde słowo i są … całkiem dobrzy.”

„Całkiem dobrzy? Nie, nie, nie, nie… Mylisz pojęcia! Oni są jak duża paczka serowych Lays’ów i Snickers XXL.”

„Yh… TO zabrzmiało zachęcająco.” Julia próbowała otworzyć znowu swoją książkę, ale Marcie powstrzymała ją kładąc na niej rękę. „Bosz, co jeszcze?”

„Jest coś, o czym chciałam pogadać. Nie wiem o czym do diabła ty śnisz przez ostatnie kilka nocy, ale wyświadcz mi proszę przysługę i swoje „pomocy” wykrzykuj dwa tony ciszej.”

„Nie wiem o czym mówisz.”

„Jasne że nie wiesz. To nie ty musisz tego słuchać każdego wieczoru.”

Julia nie mogła sobie przypomnieć, o czym były jej sny. Tym bardziej zaniepokoiła ją część ze słowem „pomocy”. Nie chciała po sobie niczego dać poznać, więc zdobyła się tylko na chłodną odpowiedź. „Skoro tak twierdzisz.”.

Marcie zeskoczyła ze stołu i wtedy przypomniało jej się coś jeszcze, o co chciała zapytać. „Oczywiście idziesz ze mną do klubu w piątek wieczorem.”

„Och doprawdy? Już to wiesz? Proszę zejdź mi z oczu.”

„Idziesz.”

Julia nawet nie miała zamiaru odpowiadać. Zwyczajnie wróciła do swojej książki. Jak zwykle.

Następne dwa dni minęły w tym samym rytmie, co poprzednie. Czas szybko minął i zanim Julia zdążyła się obejrzeć Marcie znowu zaczęła ją molestować o piątkowe wyjście.

„Czas na odrzut. Jesteś ze mną prawda? Aha i swoją drogą to noc lat 60 wiec proszę cię postaraj się wczuć.

„Tak, tak. Idę,” Julia powiedziała wydając z siebie swoje ulubione westchnięcie.

„Super!”, odpowiedziała Marcie, „Idziemy.”

Blondyna nie chciała tego przyznać, ale tym razem naprawdę czekała na wyprawę do klubu. Miała nadzieję, że Lena również tam będzie. Myśl o niej sprawiała ze Julia uśmiechała się, co w jej wypadku zdarzało się raczej rzadko.

Kiedy zaparkowały przed klubem, impreza dopiero się rozkręcała, pierwszą rzeczą, jaką zobaczyły była Lena skacząca na dachu samochodu. Tym razem miała loki, rozdzielone na czubku głowy przedziałkiem. Głowę opasała bandamka w żółte i białe stokrotki, a kwieciste dzwony współgrały stylowo z cieniutką kremową bluzką odbarwioną w wielokolorową pacyfę. Śmiała się i krzyczała do wszystkich stojących na zewnątrz. „Jestem Jaszczurzą Królową. Mogę wszystko! No dalej ludziska, pokażcie mi trochę miłości.” Zaczęła tupać nogą. Jej niewyobrażalnie głośny śmiech roznosił się zwielokrotnionym echem po ciemnej alejce. Gdy tylko usłyszała pierwsze takty piosenki ‘Five to One’ The Doors dobiegające z wnętrza klubu poprosiła jakąś dziewczynę żeby otworzyła szczerzej drzwi. W ten sposób ostre dźwięki dotarły do ludzi zebranych przy samochodzie, na którym stała „O tym właśnie mówię…’Pięć do jednego, maleńka… jeden na pięciu… nikt stąd żywy nie wyjdzie… Bierzesz swoje dziecino… Ja biorę swoje… Możemy podołać maleńka, jeśli tylko spróbujemy’. No dalej ludziska! Chcę was usłyszeć. ‘Zbierzmy się wszyscy jeszcze raz’.” Wszyscy zaczęli wykrzykiwać tekst piosenki razem z nią. Potem znowu śpiewała sama. „ ‘ Stary się starzeje, młody obrasta w siłę, mogę wziąć tydzień może zejść się dłużej… oni mają broń, ale nas jest więcej… wygramy, tak… przejmujemy… dalej’Wykrzyknik

„O mój Boże” Julia pomyślała, kiedy zobaczyła Lenę wprawiająca w zachwyt publikę. Kochali ją bez dwóch zdań, a ona… ona była wolna jak ptak.

Dziewczyny ku swojemu zaskoczeniu znalazły wolne miejsce w tłumie. Przecisnęły się najbliżej jak się dało Leny, w dalszym ciągu wykrzykującej tekst piosenki. Gdy tylko zauważyła blondynkę przestała śpiewać i krzyknęła „Woho hoo!” W tym momencie straciła równowagę i spadła wprost w ramiona jakiegoś chłopaka.

Śmiała się i machała rękoma we wszystkich kierunkach. Odwróciła się i spojrzała na chłopaka, który ją trzymał. „Dzięki Kochanie. Było by strasznie niefajnie gdybym zlądowała na ziemi.” Chłopak się uśmiechną i postawił Rudą na ziemi. Ruszyła w stronę Julii i Marcie, jednocześnie krzycząc do wszystkich, którzy mogli ją usłyszeć, „Czy ktoś mógłby mi przynieść Hainekena i…” Wskazała na Julie i z naprawdę szerokim uśmiechem wyszeptała, „Białe wino zgadza się?” Julia przytaknęła wiec Lena kontynuowała swoją głośną prośbę. „I białego wina a jeśli nie znajdziecie to idźcie i kupcie. DO DIABŁA, ale jestem pijana.”

Zataczając się podeszła bliżej do dziewczyn i wyciągnęła rękę. „Przepraszam, ale my się chyba jeszcze sobie nie podłożyłyśmy… przestawiłyśmy…” Lena ukucnęła z rękami na kolanach. Śmiała się tak mocno, że całe jej ciało się trzęsło, ale żaden dźwięk się z niej nie wydobywał. „O Boże, strasznie was przepraszam. Pozwólcie, że zacznę od początku.” Wyciągnęła z powrotem rękę. „ Wydaje mi się, że się jeszcze sobie nie przedstawiłyśmy. Jestem Jaszczurzą Królową a wy?” (Jaszczurzy Król - Pseudonim przyjęty przez Jima Morissona)

Marcie podła jej rękę i potrząsnęła nią. „Miło cię poznać Jaszczurza Królowo, jestem Marcie.”

To sprawiło, że Lena zaczęła się śmiać jeszcze bardziej, a kiedy udało jej się uspokoić wyciągnęła rękę do Julii. „A ty jesteś Laura Ingalls tak??” (bohaterka serialu Domek Na Prerii. Rozwiany blond włos, naiwna gąska w wyjątkowo koszmarnej sukience.)
Blondynka potrząsnęła ręką Rudzielca i chciała spuentować tą uwagę jakimś kąśliwym komenatrzem, ale ugryzła się w język. „Mam na imię Julia, Julia Wolkowa.”

Lena uśmiechnęła się do niej i powiedziała. „Wolkowa he? Podoba mi się. Masz coś przeciw żebym mówiła do ciebie Wolk??”

„Cóż w zasadzie ta…”

Marcie przerwała jej szybko. „Nie, nie. Ona nie ma absolutnie nic przeciwko.”

„Świetnie.” Rudzielec przytaknęła, po czym spojrzała na wejście do klubu. „Gotowe na ‘Break on through’ (przedrzeć się)

„O tak.” Marcie chciała wziąć Julię za rękę, ale Lena ją powstrzymała.

„Ja się nią zajmę. Ty idź się baw. Potem cię znajdziemy.” Objęła Julię ramieniem. „Pasuje ci to?”

Blondynka przytaknęła prawie zlękniona. Nie była przyzwyczajona do tego, że ludzie jej dotykali, a przynajmniej ludzie, których nie znała.

Reakcja Julii sprawiła, że Lena uśmiechnęła się wewnątrz. Miała coś w sobie, co sprawiało, że ludzie czuli się przy niej zakłopotani. Nie miała złych intencji, lubiła po prostu patrzeć jak ktoś się przez nią trochę denerwował.

„Co powiesz? Idziemy poszukać naszych drinków, co?”

„Jasne”

Lena i Julia kręciły się jeszcze chwilę na zewnątrz, po czym weszły do klubu. Biegały wokół w poszukiwaniu swoich drinków i dopiero gdy je znalazły, Lena zaprowadziła Julię po schodach na balkon, z którego rozciągał się świetny widok na parkiet. Ruda lubiła to miejsce, bo mogła stąd obserwować cały klub, nie czując się przy tym przytłoczoną.

„Więc, co Marcie musiała zrobić by cię tu zaciągnąć dziś wieczór? Wsypała ci prochy do wina? Przywiązała cię do maski samochodu i przywiozła?”

Julia obserwowała jak wszyscy piją i bujają się w rytm muzyki. „Nic. Nic nie musiała robić.”

„Chcesz powiedzieć ze nie miałaś żadnej pracy, której „musiałabyś poświęcić trochę uwagi”??”

„W zasadzie miałam, ale zdecydowałam, że zrobię sobie przerwę.”

Lena spojrzała z rozbawieniem na Julię. „Przerwę? Nie wyglądasz na kogoś, kto chciałby albo potrzebował przerwy.”

„Przykładasz za dużą wagę do wyglądu. Któregoś dnia ktoś może cię zaskoczyć.”

Rudzielec spojrzała prosto w oczy Julii „Może.” Przez chwilę milczały, Lena spojrzała w dół na parkiet i zapytała. „Chcesz zatańczyć?”

„Nie dzięki. Ale ty idź. Twoi wielbiciele czekają.”

„Jeśli ci to nie przeszkadza… Mam nadzieję, że zjawisz się na dole.”

Julia spojrzała na nią z półuśmiechem. „Może.”

Rudzielec odwzajemniła uśmiech i klepnęła Julie w rękę. „To do zobaczenia niedługo.”

Powoli zeszła ze schodów oglądając się kilka razy by zobaczyć czy Julia za nią patrzy. Zeskoczyła z trzech ostatnich schodów, obróciła się i mrugnęła do blondynki, po czym tanecznym krokiem udała się na środek parkietu. Ludzie otoczyli ją w mgnieniu oka. Wszyscy chcieli być jak najbliżej niej by obserwować każdy jej ruch. Lena znana była z robienia niesamowitych rzeczy, tylko dla czystej przyjemności zaskoczenia innych. Ludzie lgnęli do niej z tego właśnie powodu. Była nie tylko piękna, ale również dzika do granic możliwości. Żadna impreza się nie zaczynała dopóki ona się nie zjawiła i nie kończyła dopóki ona nie zdecydowała się wracać do domu.

Po godzinie i dwóch piwach więcej Lena była kompletnie zmiażdżona. Nie widziała blondynki od dłuższego czasu, wiec zaczęła się o nią martwić. Przepchnęła się przez tłum, przeczesując każdy centymetr klubu, ale Julii nigdzie nie było. To zaniepokoiło Rudzielca jeszcze bardziej, więc zaczęła szukać Marcie. Znalazła ją zawikłaną w koszulę perkusisty zespołu, Trevora. Dziewczyna była na tyle zajęta swoim nowym znajomym, że na pytanie o Julię zdołała tylko wymamrotać, ze blondynka pewnie wróciła do akademika. Lena przez moment wahała się czy pojechać do campusu. Ostatecznie postanowiła zadzwonić po taksówkę. Kilka minut później przepitym głosem próbowała wyjaśnić kierowcy dokąd chce dojechać.

Wokalistka była tak pijana ze dotarcie do akademika zajęło jej trochę czasu. Zgubiła adres, podany jej przez Marcie. Kiedy wreszcie dotarli zapłaciła taksówkarzowi. „Dzięki bracie. Pokój.” Facet spojrzał na nią jakby była stuknięta, co sprawiło, że Lena zachichotała. Weszła do recepcji i zapytała dziewczynę za kontuarem gdzie jest pokój 234. Recepcjonistka wskazała jej drugie piętro i spojrzała na nią tak samo jak taryfiarz.

Kiedy wchodziła po schodach trzymała się poręczy jakby od tego zależało jej życie. Na pierwszym piętrze potknęła się i zaczęła czołgać, dochodząc do wniosku że to jedyny sposób aby nie upadać. Jakieś dziewczyny schodziły na dół i jedna z nich ją rozpoznała.

„Ty jesteś Lena Katina?”

Lena rzuciła okiem na dziewczyny, po czym skierowała swój wzrok z powrotem na schody. Wszystko wirowało. To nie był dobry znak. „Tak to ja we własnej osobie.” Jej słowa przeobraziły się w bełkot. „Hej czy możecie wyświadczyć mi przysługę?”

„Przysługę? Jasne. Pomóc ci wejść na schody?”

„Nee,” Lena machnęła ręką. „Chcę tylko wiedzieć gdzie jest pokój 234. Szukam Wolka.”

Druga dziewczyna spojrzała zaskoczona. „Julii Wolkowej?”

„Tak. Jej. Wolk.”

„Dlaczego jej szukasz. Nikt z nią nie rozmawia poza jej współlokatorką.”

Ruda usiadła i, oparłszy głowę o ścianę, oświadczyła z poważną miną, „Obiecałam, że dzisiejszego wieczora zatrzęsę jej światem.” Po czym mrugnęła porozumiewawczo.

„Yyy… jej pokój jest na lewo zaraz za drzwiami wejściowymi.”

„Dzięks Kochanieńka. Czuła bym się strasznie gdybym ją zawiodła nie zjawiając się.”

Dziewczyna spojrzała na przyjaciółkę, po czym z powrotem na Lenę. „Nie ma problemu.”

Lena wróciła do swojej poprzedniej pozycji i poczołgała się na górę po schodach. Otworzyła drzwi wejściowe i szybko skierowała się na lewo. Numery na drzwiach trochę się rozmywały, ale w końcu zapukała pod 234. Odpowiedź nie była specjalnie zachęcająca .

„Dobry Boże! Jest 1:45 nad pieprzonym ranem. Kto do diabła…” Kiedy otworzyła drzwi zobaczyła Lenę uśmiechającą się szeroko.

„To jest zajebiście miłe powitanie.”

Julia, o dziwo, zawstydziła się. „Przepraszam. W życiu nie spodziewałabym się, że to możesz być ty. Gdybym wiedziała to…”

W związku z problemami z utrzymaniem pionu, Lena postanowiła ponownie poszukać wsparcia w czymś bardziej stabilnym niż jej własne wyczucie równowagi. Tym razem była to framuga drzwi. „Naprawdę nie musisz się przejmować. Swoją droga wiedziałam, że jest w tobie trochę ognia.” Stała tak przez chwile czekając na zaproszenie do przekroczenia progu, ale wyglądało na to, że były to próżne oczekiwania. „Mogę wejść czy masz zamiar mnie tu zostawić bym zamarzła?”

„Och, przepraszam. Jasne, wejdź.”

„Dzięki.” Weszła do środka i opadła na skórzany fotel Julii. „Wiec, czemu wyszłaś?”

„Cóż, Marcie urwała się z twoim perkusistą a ja szczerze mówiąc nie znałam tam nikogo więcej, wiec postanowiłam wrócić tutaj.”

„Ja tam byłam. Mogłam z tobą zostać.”

Julia usiadła na łóżku tuż obok fotela. „Nie było potrzeby. Wszyscy chcieli żebyś była na parkiecie, i nie czułabym się w porządku odbierając im ciebie. Twoi przyjaciele zdają się kochać cię na zabój.”

„Moi przyjaciele. Hm… Słowa ‘przyjaciel’ i ‘miłość’ są bardzo mocnymi słowami. Ci ludzie nie są moimi przyjaciółmi.”

„Co masz na myśli?”

„ Przyjaciele kochają cię za to, jaka jesteś, nie za to, co robisz. Ludzie w klubie kochają mnie, ponieważ skacze na samochodach śpiewam piosenki Jimma Morisona.” Lena cmoknęła, przypominając sobie występ na dachu samochodu. „Oni mnie nie znają. Nie maja pojęcia, kim jestem.”

„Więc kim jesteś?”

„To jest bardzo głębokie pytanie i zasługuje na głęboką odpowiedź i jak sama widzisz nie jestem w formie żeby na nie teraz odpowiedzieć.”

„Ok. Zrozumiałam. Chcesz coś do picia? Bezalkoholowego oczywiście.”

„Tak, było by super. Cholernie mnie suszy.”

Julia wstała i wzięła dietetyczną colę z małej lodówki. Postawiła ja na stoliku obok fotela, i wróciła na swoje miejsce.

Lena popatrzyła na puszkę z niedowierzaniem. „Dziewczyno po kiego diabła pijesz dietetyczną? I tak ważysz chyba mniej niż mój kot, a musisz wiedzieć, że on jest jeszcze kociakiem.”

„Zwykła ma chyba ze 140 cal. Dietetyczna ma dużo mniej.”

„No i? Codziennie powinnaś pić zwykłą cole i zagryzać wielkim tłustym cheeseburgerem. Zapchać się czasem jakimiś frytkami. Albo chipsami serowymi. Dużą paczką… Olbrzymią nawet… najlepiej jakbyś zjadła to wszystko na raz…”

Julia zaczerwieniła. Wiedziała ze jest bardzo drobna, ale w ustach rudzielca zabrzmiało to tak jakby można było ją zamknąć w zaciśniętej dłoni i jeszcze znalazło by się na niej miejsce dla kilku ziaren grochu. Blondynka siedziała po prostu pogrążona w sobie.

Lena zauważyła chyba swój błąd i poczuła się okropnie. „ Przepraszam. Proszę nie bądź zakłopotana. Czasami powiem coś, czego serio nie mam na myśli… Powinnam się ugryźć w język…”

„Nie ma sprawy, wiem, że jestem mała.”

„Teraz czuję się jak gówno. Zjawiłam się niezaproszona, pijana i w dodatku cię obrażam. Lepiej już pójdę.” Rudzielec wstała, ale nie na długo. Upadła z powrotem na fotel. „No dobra może nie pójdę. Może się wyczołgam na czterech… tak, to brzmi prościej.”

Uklękła na podłodze zaczęła się czołgać, a raczej usiłowała się czołgać, do drzwi. To również nie zdało egzaminu, bo dziewczyna wylądowała z twarzą na podłodze. Julia stała patrząc na Lenę „I co ja mam do diabła teraz niby zrobić?” Kiedy dotarła do niej ta myśl przed oczyma jej wyobraźni stanął obraz Leny z zakrwawionymi nadgarstkami. Jednak gdy tylko mrugnęła nieprzyjemne wrażenie znikło.

Udało jej się obudzić Rudą na tyle żeby zaprowadzić ją do łóżka. Julia usiadła w swoim fotelu i przyglądała się Lenie do rana. Coś było nie tak, ale nie wiedziała, co.

Około południa obudziła ją Marcie.

„Hej tam, widzę, że miałyśmy gości ostatniej nocy.”

Julia przetarła oczy i spojrzała na swoje łóżko. „Tak, zdaje się, że miałyśmy.”

„Wpadłam, na Charlene i mówiła coś o tym, że Lena obiecała zatrząść twoim światem czy coś w tym stylu. Jak było?”

„Co?! Trzęsienie moim światem? Nic nie zatrzęsło moim światem ubiegłej nocy.”

Marcie zachichotała i spojrzała na Lenę. „Ok., ale moim zatrzęsło.” Uśmiechnęła się szeroko od ucha do ucha. „Trevor jest boski.”

„Cieszę się. Co masz w ręku?”

„Ach tak… Znalazłam to pod drzwiami, kiedy przyszłam. Jest zaadresowane do ciebie.”

Julia wzięła kawałek papieru od Marcie i przeczytała: Julia spotkaj się ze mną o 14:00 w pokoju 332.

„O co chodzi??”

„Nie mam zielonego pojęcia.” Julia odłożyła kartkę na stolik i szepnęła do siebie, „Ale sądzę, że niedługo się dowiem.”


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
myszkin




Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wawka

PostWysłany: 06 Gru 2005 19:49    Temat postu:

Rozdział 3
Przeczucia


Dwie godziny później, dokładnie o 14, Julia stanęła przed drzwiami opatrzonymi numerem 332. Próbowała przygotować się jakoś do tego spotkania, ale fakt, że absolutnie nie znała intencji tajemniczej postaci jakoś wcale nie ułatwiał jej tego zadania. Nigdy przedtem nikt nie chciał z nią rozmawiać. Skąd więc to nagłe zainteresowanie?

Ciekawość wygrała ze strachem. Przytknęła ucho do brązowej deski odgradzającej ją od pokoju. Nic. Najmniejszego nawet szmeru. Była tak skoncentrowana na wsłuchiwaniu się w niepokojącą ciszę, że nawet nie zauważyła poruszającej się klamki. W ułamku sekundy z pomieszczenia wystrzeliły dwa ramiona obejmujące ją szybko. Przez chwilę nastolatka miała uczucie jakby ktoś włożył jej dłoń do kontaktu. Potężna dawka energii potraktowała ją chyba za naprawdę niezły przewodnik, bo nagle poczuła jak jej ciało niemal omdlewa. Żeby zdusić w sobie to uczucie, zmusiła się do przeniesienia uwagi na stojącą przed nią postać. Kobieta. Jasnobrązowe włosy. Zielone oczy. Wysoka. Nie. Zdecydowanie nie tego spodziewała się Julia. Idąc na to spotkanie wyobrażała sobie, że wpadnie prosto w paszczę jakiegoś fioletowowłosego stworzenia z milionem kolczyków i tatuażem na czole. Nawet nie była pewna dlaczego – takie po prostu miała przeczucie.

„Przepraszam. Złapałam cię?”
„Słucham?”
„Zdarza mi się czasami „kopnąć” kogoś energią… Wybacz jeśli cię wystraszyłam.”
„Um… nic się nie stało. Właściwie przez ostatnie parę dni byłam permanentnie wystraszona. Jeden dodatkowy raz niewiele zmieni…”
„Wyobrażam sobie. Proszę – wejdź.” Brunetka nie miała innego wyjścia – zaakceptowała zaproszenie.

Półmrok w tym pokoju pachniał płatkami róży. Patyczek kadzidełka roztaczał wokół smużki szarego dymu mieszającego się z migotliwymi płomykami ustawionych gdzieniegdzie świec. Zmrużyła oczy aby lepiej dostrzec ich kolor. Żółty, różowy oraz błękit. Kiedy lepiej przyjrzała się stolikowi, na którym rozlewały się kałuże wosku, stwierdziła że ów stolik wcale nie wygląda jak stolik… zdecydowanie bardziej pasowało do niego określenie „ołtarzyk”. Po drobnych plecach przebiegł dreszcz. Właścicielka tego dziwnego pomieszczenia chyba wyczuła obawy swego gościa, bo natychmiast zaczęła tłumaczyć kolejne symbole.

„Nie bój się. Zapach tego kadzidełka ma wzmagać zdolności intelektualne, a świece…” Wskazała każdą po kolei. „Żółte reprezentują intelekt. Różowe – pomagają się odprężyć, a niebieskie… cóż… niebieskie są na cierpliwość. Niedługo mam ciężki test. Muszę się jakoś nastroić.”
„A to? Co to jest?” Julia wskazała na całkiem spory naszyjnik wiszący nad stolikiem.
„Tylko się nie przestrasz… to jest pentakl. Ale to nic związanego z diabłami, czy czymkolwiek, co mogłabyś sobie teraz wyobrażać. Szczerze mówiąc nie wierzę w żadnego Szatana. Przynajmniej nie w wymiarze w jakim zwykło się w niego wierzyć. Zresztą… nieważne. Mówię to tylko po to, żebyś wiedziała, że nie ma się czego tutaj obawiać.” Pomachała ręką lekceważąco, jakby chciała podkreślić, że dalsze wywody na ten temat mogłyby być tylko stratą czasu. Wskazała na zielone krzesło stojące obok łóżka. „Proszę. Usiądź.”

Posłusznie wykonała polecenie, nadal podejrzliwie skanując otoczenie. Ściany pokoju pokryte były plakatami wróżek oraz skrawkami papieru zapisanymi najróżniejszymi cytatami. Julia skierowała wzrok na swoją rozmówczynię. „Skoro znasz już moje imię, może podzielisz się swoim?”
„Raven DeLongpre”
„Ok., w porządku Raven. Spróbuj mi jeszcze wytłumaczyć po co mnie tu sprowadziłaś?”
Kobieta odkaszlnęła nerwowo. „Wiem, że ostatnio miewasz koszmary i widzisz rzeczy, które cię przerażają.”
„Ja-ak…? Skąd wiesz?”
„Powiedzmy, że mam intuicję. I zostawmy to w ten sposób.”
„Intuicję? Znaczy co… jak czujesz to w kościach czy coś?”
„Tak… coś w tym stylu…”
„Świetnie. Skoro tak to zapewne jesteś mi w stanie powiedzieć jak się ich pozbyć.”
Raven potrząsnęła głową, ponownie odchrząkując. „Tego nie mogę zrobić, mogę ci za to powiedzieć, że musisz im się bardzo uważnie przyglądać. Ktoś próbuje ci coś przekazać. Mówiły coś?”
Zdenerwowana studentka przełknęła głośno ślinę. „Tak.”
„Jak to brzmiało? Jak szept? Czułaś wtedy chłód?”
„Tak. I jedno i drugie.”
„Słuchaj,” Raven przysiadła bliżej blondynki. „wiem, że to może być nieprzyjemne i że jedyne o czym marzysz to, żeby te wizje odeszły, ale tak nie będzie. Nie znikną dopóki to co ma się stać… w końcu nastąpi.”
„Ale co te, z braku innego słowa, „rzeczy” próbują mi przekazać?
„Hmmm… pokaż mi dłoń.” W pierwszym momencie Julia pomyślała, że Raven zacznie czytać z ręki, ale ona zamiast tego najzwyczajniej w świecie delikatnie zamknęła jej palce w delikatnym uścisku. „Ktoś ma kłopoty. Musisz mu pomóc w potrzebie. To będzie trudny czas…”
„To coś powiedziało, że chodzi o kobietę.”
„Dobre na początek…” Wypuściła drobną dłoń. „…nie za wiele, ale dobre. Czy przyjaźnisz się z kimś, tak żeby był zawsze w pobliżu?”
„Tylko ze swoją współlokatorką.”
„Mhm. Może poznałaś kogoś ostatnio? Kogoś oprócz mnie.”
„Tak. Lenę. Szczerze mówiąc wydaje mi się, że jest nadal w moim pokoju.”
Ledwo skinięcie głową. „Czujesz, że jesteś z nią blisko?”
„Poznałam ją dopiero kilka dni temu, więc…”
„Nie o to spytałam. Spytałam: czy czujesz, że jesteś z nią blisko? Jak… czy wydobywa z ciebie coś o czym nawet nie miałaś pojęcia, że to posiadasz?”
„W pewnym sensie… chyba tak.”
„To jest punkt zaczepienia. Miej ją na oku jeśli możesz i, co ważniejsze, zwracaj uwagę na wszystko to co widzisz i słyszysz. Nawet w snach.

Julia odgarnęła nerwowo kilka wpadających jej do oczu kosmyków. Miała jeszcze jedno pytanie i właśnie w chwili gdy postanowiła je zadać, Raven ubiegła ją.
„Chcesz wiedzieć dlaczego akurat ty?”
„Tak.”
„Wygląda na to, że to kolejne pytanie, na której nie jestem w stanie udzielić ci odpowiedzi. Czasami odpowiedzi po prostu nie ma… zostaje nam tylko płynąć z prądem.” Spróbowała uśmiechnąć się w uspokajający sposób, jednak wyszedł z tego jedynie niepewny grymas. ”Teraz muszę już znikać, ale jeśli kiedyś będziesz chciała porozmawiać po prostu zapukaj do moich drzwi, albo zostaw wiadomość na tablicy w holu. Wrócę wtedy najszybciej jak się tylko da.”
Wymieniły uścisk dłoni. „Dziękuję.”
„Nie ma sprawy. Chciałabym jakoś ci pomóc, ale chyba nic więcej nie jestem w stani ci teraz powiedzieć. Ale… wyczuwam, że masz wokół siebie olbrzymie moce i cokolwiek to jest z czym masz się zmierzyć, uda ci się.”
W oczach Julii mignęło zaniepokojenie. „Mam taką nadzieję.”

Wracając do pokoju Julia myślała tylko o tym, żeby zastać w nim jeszcze rudzielca. Widok jaki zastała uspokoił ją w zupełności. Lena leżała nadal na jej łóżku, osłaniając oczy przed nachalnymi promieniami słońca, wpadającymi przez wielkie okno. Przymrużone powieki ograniczały pole widzenia.
„Co do diabła wydarzyło się ostatniej nocy?”
„No cóż, wszystko wskazuje na to, że przyszłaś tutaj wczoraj, żeby „rozbujać mój świat”.”
Oczy Leny natychmiast otworzyły się szeroko. Dziewczyna zaczęła krztusić się tym oświadczeniem. „Um… i udało mi się?”
„O jasne. Byłaś wspaniała. Niezapomniana wręcz.”
Słowa blondynki można było wyżymać wręcz z sarkazmu. Lena uśmiechnęła się. „Proszę, proszę… umiesz czasem żartować. Jestem z ciebie dumna.”
Nastolatka opuściła tylko nisko głowę, aby ukryć rumieniec. „Nie mogę uwierzyć że to powiedziałam.”
„Czemu? To było niezłe. Nie wiem skąd przyszło ci do głowy, ale było niezłe.”
„Skąd mi przyszło? Prawdopodobnie stąd, że to właśnie powiedziałaś dziewczynom z tego piętra.”
„Cholera, pewnie powiedziałam. Ostatnie co pamiętam to jak stałyśmy razem na balkonie. Cała reszta jest zupełnie rozmyta… hej, nie masz przypadkiem jakiejś aspiryny? Pęka mi łeb.”
Julii udało się znaleźć aspirynę, przy okazji złapała też jakiś napój z lodówki. „Jest dietetyczna. Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza.”
„Nic mnie to nie obchodzi. Ważne tylko żeby to było mokre. Dzięki.” Lena przyjrzała się uważniej trzymanej w dłoni puszce. „O mój Boże!”
„Co?”
„Coś pamiętam… jak mówiłam wczoraj o dietetycznej coli… coś… O *****… uraziłam cię!”
„Nie… nic się nie stało. Wszystko w porządku.”
„Wcale nie. Nie chcę żebyś myślała, że ja myślę, że wyglądasz źle. Bo nie wyglądasz. Jesteś po prostu szczupła i wiem, że gdyby ubrać cię w coś trochę innego byłabyś naprawdę, naprawdę niezłą laską i…” Ruda przerwała w pół zdania orientując się co powiedziała przed chwilą. W nadziei na zmianę tematu, wstała trochę za szybko, powodując tym kolejną falę bólu. Zagłuszyła go pytaniem. „Jesteś głodna?”
„Tak. Masz na coś ochotę? Mam makaron z serem, masło orzechowe, popcorn, mrożone obiady…”
„Szczerze mówiąc to było zakamuflowane zaproszenie na lunch na mieście. Jak wiesz – prawdziwe jedzenie?”
„Teraz?”
Lena popatrzyła na swoje ubranie. Roześmiała się wesoło. „Nigdzie nie idę w tych ciuchach! Wyglądam jakbym właśnie wyskoczyła z filmu dokumentalnego o Woodstocku! Zadzwonię najpierw po taksówkę i skoczę przebrać się u siebie.”
„Po co ci taksówka? Zawiozę cię. Poza tym – mam Garbusa z 1967. To będzie dla ciebie świetny kamuflaż.”
„Ale powiedz, że nie ma na masce żółtej stokrotki, czy czegoś w tym stylu?”
Julia zrobiła minę, jakby Lena złamała jej serce. „Jeśli mam być szczera… ma…”
„Mój błąd… mój błąd… Cholera… znowu. Przepraszam. To tylko żart… nie mam nic przeciwko…”
Dziewczynka uśmiechnęła się tylko. „Spokojnie. Ja też żartowałam. Jest niebieski.” W odpowiedzi na swojej słowa, studentka dostała poduszką w twarz.

Wyszły szybko z pokoju. Ruda głowa domagała się większego zainteresowania od swej właścicielki, szantażując ją groźbą, iż zaraz wybuchnie…

[w mieszkaniu Leny]

Blondynka przechadzała się po salonie mieszkania, przeglądając plakaty i zdjęcia porozwieszane na ścianach. Było tam wszytsko: Ani DiFranco, Sarah McLachlan, Jimi Hendrix, Janis Joplin , Doors. Absolutnie wszystko. Trzy największe plakaty przedstawiały Morrisona, Tori Amos oraz Kurta Cobaina. To mówiło wiele o guście muzycznym młodej piosenkarki. Jednak najbardziej w oczy rzucał się ogromny, czarny obraz z namalowanym na środku krzyżem Ankh. W samsym jego środku napisane było słowo „ŻYCIE”. Plakaty poprzetykane były niezliczoną ilością biletów z koncertów, karteczek zapisanych drobnym pismem oraz zdjęciami Leny bawiącej się z przyjaciółmi.

Na jednym z takich zdjęć był rudzielec ubrany w luźne jeansy oraz biały podkoszulek. Wystawiała zadziornie język. Na następnym Lena wisiała w ramionach jakiegoś chłopaka, przechylając głowę tak, by ktoś stojący z boku mógł nalać do jej ust piwo. Kolejne były ujęciami z koncertów. W tym natłoku szalonych póz, miejsc i wypadków, Julia prawie przeoczyła zdjęcie wiszące gdzieś w samym rogu pokoju. Zbliżyła się teraz do niego. Lena oraz jakaś dziewczyna pozowały, beztrosko obejmując się i udając prawdopodobnie, że są tancerkami w Vegas. Pod spodem widniał tylko napis „Michelle”. Blondynka przejrzała jeszcze raz resztę zdjęć w poszukiwaniu postaci, która wydała się jej taka … ciepła. Bezskutecznie. Te poszukiwania przerwał głos dobiegający zza pleców.

„Widzę że przyglądasz się moim pijackim eskapadom?”
Julia szybko cofnęła się od ściany, czując się jakby ktoś przyłapał ją na gorącym uczynku. Lena podeszłą do dziewczyny, przytrzymując jednocześnie stanowczo za krótki ręcznik, którym była owinięta. „Spokojnie. Oglądaj sobie. Tylko nie myśl o mnie zbyt źle.”
„Nie pomyślę…” Chciała spytać o Michelle, ale z jakiegoś powodu powstrzymała się.
„Idę jeszcze wysuszyć włosy. Możesz sobie dotykać, oglądać i przekopywać co tylko zechcesz. Postaraj się tylko nie trzymać z daleka od moich nagich zdjęć, które są w szafce.”
Przez twarz Julii przebiegł grymas przerażenia pomieszanego z zaciekawieniem.
„O rany! Żartowałam, żartowałam! Nie mam żadnych nagich zdjęć!” Roześmiała się znikając w łazience.

Jeśli chodziło o wystrój wnętrz, gust Leny można było nazwać „eklektycznym”. I byłoby to raczej bardzo delikatne sformułowanie. Mimo, że liczba mebli była mniejsza niż „mała” i tak każde z nich zachowane było w innym stylu. Na ziemi w pokoju leżał szeroki materac, nieopodal stało krzesło oraz wysoka garderoba. Środek salonu wyznaczony był pluszową kanapą, obok fotelu bujany, ustawiony naprzeciwko szafeczki z telewizorem. Nawet kuchni była prawie zupełnie pusta.
„Wiem, że to niewiele, ale – to zawsze dom, prawda?”
„Ale ja nic nie mówię.”
„Nie musiałaś. Widać po twojej minie. Tak, czy inaczej – idziemy? Padam z głodu!”

Zaparkowały niebieskiego garbusa przed kafejką, którą wybrała Lena. Lokalik nazywał się Rent i na swój staroświecki sposób był wyjątkowo uroczy. Julii zdarzało się tam już kiedyś bywać, ale raczej na zasadzie szybkiego wpadania po coś do jedzenia, niż przesiadywania. W miejscach publicznych było coś, co ją przerażało. Może to zawsze była w nich kompletnie sama…?

Zaraz po tym jak zajęły stolik, jedna z kelnerek przyjęła ich zamówienie – kanapkę z indykiem. Julia nawet postanowiła zaryzykować i wyjątkowo nie zamówiła dietetycznego napoju. Lena nie mogła się na to nie uśmiechnąć, bo wiedziała, że blondynka musiała stoczyć ze sobą nie lada walkę.

„Więc… studiujesz w Western? Co cię skłoniło, żeby iść akurat tam?”
„Prawdę powiedziawszy powiedziano mi, że z moimi ocenami mogę składać papiery, gdzie tylko zechcę Wybrałam akurat Western, bo ich katedra filozofii jest podobno najlepsza.”
„Dlaczego akurat filozofia?”
Julia zdjęła okulary, po czym skrupulatnie ułożyła je na stoliku. „Możesz rozwinąć wiele różnych umiejętności studiując filozofię. Umiejętność myślenia krytycznego, zdolności właściwej argumentacji, oratorskie, zdolności poszukiwania…”
„Stop, stop, stop. Brzmisz jak broszura informacyjna. Chcę usłyszeć o co ci naprawdę chodzi.”
„Ok… lubię dyskutować. Lubię grać rolę adwokata diabła, a zajęcia z filozofii pomagają mi w tym. To jest nauka, która pokazuje, że zadawanie pytań jest w porządku, nawet w społeczeństwie, w którym uczy się nas od małego, że mamy robić co nam każą i nie dyskutować. Chcę być wśród ludzi, potrafiących myśleć samodzielnie zamiast wśród takich, którzy patrzą tylko na innych jakby szukali kogoś kto powie im: „bardzo ładnie robisz, dobrze, dobrze. Grzeczne dziecko”. Nikt już nie chce zatrzymać się na chwilę i najzwyczajniej w świecie pomyśleć. Chcemy żeby wszystko było proste. Podane na tacy. Wszyscy są zbyt zajęci przejmowaniem się dniem jutrzejszym, by poświęcić trochę czasu na „teraz” albo nawet „wczoraj”…. Przepraszam… bredzę. Wiem.”
Lena obserwowała uważnie dziewczynę przez cały czas jej wywodu. Podparła głowę na łokciu. „Wcale nie bredzisz. Jest dużo prawdy w tym co mówisz, ale nie zgadzam się z jedną kwestią. Przeszłość. Są tacy, którzy grzęzną w przeszłości, nie potrafiąc wyjść poza nią. W takim wypadku nie istnieje dla nich żadne „jutro”.” Spuściła szybko wzrok, chcąc ukryć smutek, odbijający się w dużych, zielonych oczach. Najwidoczniej mówiła o kimś jej bliskim. Najwidoczniej… mówiła o sobie.

Julia wychwyciła tę nutkę cierpienia i zanim zdążyła pomyśleć, co robi – spytała kim jest Michelle.

„Um… Michelle to bardzo osobisty temat. Długa historia, której opowiadać nie mam ochoty.”
Blondynka tylko skinęła głową, szukając możliwości zmiany drażliwego tematu. „Ile masz lat?”
„Dwadzieścia, a tobie dałabym… powiedzmy… osiemnaście.”
„Dziewiętnaście. Następne pytanie: skąd wzięła się nazwa waszego zespołu? „Y not”*? Znasz jego członków od dawna?”
Młoda artystka roześmiała się swoim głośnym, pełnym śmiechem. Odgarnęła kilka rudych loków wpadających jej do oczu. „Czy jestem przesłuchiwana? Może powinnam wezwać sobie jakiegoś adwokata?”
„Nie. Jestem tylko ciekawa.”
„Cóż… był kiedyś taki dzień – próbowaliśmy wymyślić co by tu porobić. Za każdym razem gdy ktoś coś wymyślił, ktoś inny mówił, że nie możemy tego zrobić. Trevor mówił: chodźmy poskakać z mostu, ale Kevin od razu kontrował: nie możemy. Michale proponował, żebyśmy poszli na dach klubu i rzucali w ludzi prezerwatywami wypełnionymi wodą. Ale Whitney mówiła, że to niemożliwe. Tak to się ciągnęło przez co najmniej 30 minut. I w końcu spytałam: Dlaczego nie? Dlaczego nie możemy skakać z mostu? Dlaczego nie możemy wygłupiać się w klubie? Biegać po torach, pokazywać ludziom na ulicy tyłków? Dlaczego nie? Co nas powstrzymuje? Za bardzo się bali, że ktoś nas przyłapie. Zadała to pytanie chyba z milion razy, aż Trevor popatrzył na mnie i powiedział: „ok. to jest nazwa naszego zespołu.” To było trzy lata temu.”
„Zawsze graliście ten rodzaj muzyki?”
Spojrzenie Leny znowu stało się odlegle smutne. Wyjrzała za okno. Ich sylwetki odbijały się w tafli witryny. „Nie. Na początku byliśmy zdecydowanie mniej ostrzy. Moje teksty był wtedy inne. Ale… rzeczy się zmieniają. Ludzie się zmieniają. A wraz z tym także i słowa ulegają zmianom. To jest tak, że ludzie nigdy nie trwają w miejscu. Zbyt wiele rzeczy dzieje się wokół nas.”
Rudzielec umilkł, gubiąc się we wspomnieniach. Prawdopodobnie utopiłaby się we własnych myślach, gdyby nie poczuła uderzenia w policzek czymś mokrym. Przejechała dłonią po skórze. Sałata. Zwykły, zielony kawałek sałaty. Półprzytomnie zaczęła szukać winowajcy. Julię zdradził tłumiony śmiech.
„Ty głupku!” Ułamek sekundy później śmiały się już obydwie.

Przez kolejne 20 minut rozmawiały ściszonymi głosami o różnych zwykłych rzeczach. Studentka filozofii nie zdawała sobie chyba sprawy, ze zadzieranie z Leną było rzeczą niebezpieczną. Trzeba było liczyć się z nieuchronnością rewanżu.
„Co robisz?”
Rudowłosa kobieta przez ostatnie minuty żuła zapamiętale bibułkę, a teraz wkładała do ust słomkę ze swojego napoju.
„TO!” Malutki, obśliniony papierek wylądował dokładnie na środku czoła dziewczyny i zanim zdążyła go ściągnąć pojawił się kelner. Jego mina była cokolwiek zadziwiona. Julia uśmiechnęła się tylko.
„Wie pan… trzecie oko.”

Niedługo potem obydwie zdecydowały, że przyszła pora, żeby wracać do domu. Kiedy dojeżdżały na miejsce na twarzy Leny zagościło coś o co blondynka nigdy w życiu by jej nie podejrzewała – powaga.
„Dziękuję.”
„Za co?”
„Za nie zmuszanie do rozmowy na tematy, na które nie chcę rozmawiać.”
„Są takie rzeczy, które muszą pozostać niewypowiedziane, aż do chwili, w której przyjdzie im ujrzeć światło.”
Lena rozpoznała cytat z plakatu wiszącego na ścianie jej mieszkania. „Widzę, że nic nie umknęło twojej uwadze.”
„Tak. Nigdy mi nie umyka.”
„Zawsze nosisz te okulary?”
Poprawiła grube oprawki. „Zazwyczaj tak. Wydaje mi się, że wyglądam w nich na inteligentniejszą.”
„Wygląd nie zrobi z ciebie inteligenta, a mi wydaje się, że wyglądałabyś fantastycznie bez nich.” Zdjęła Julii okulary. „Jak dla mnie nadal wyglądasz inteligentnie. A twoje oczy… są takie niebieskie.”
Policzki dziewczyny zaróżowiły się natychmiast, a na ustach pojawił się uśmiech zawstydzenia. „Więc może powinnam zostać bez nich.”
„Świetnie. Więc… co robisz dziś wieczorem?”
„Pouczę się prawdopodobnie. Ostatnio nie mogłam się jakoś skoncentrować.”
„Tak? Dlaczego?”
„Miałam sporo na głowie.”
„Znam to. Jeśli się znudzisz, albo nadal nie będziesz w stanie się skoncentrować – wpadnij do klubu. Na pewno tam będę. Szukaj mnie albo na dachu jakiegoś samochodu, albo zwisającą z balkonu. Jedno z dwóch. A jeśli nie uda ci się przyjść, zadzwoń kiedyś do mnie.” Znalazła w kieszeni kurtki kawałek papieru i napisała na nim numer telefonu. „Kiedy tylko zechcesz, dobrze?”
„Dobrze.”
Na pożegnanie Lena nachyliła się nad niższą dziewczyną i pocałowała ją w policzek, po czym szybko wysiadła z samochodu. Pomachała jeszcze ręką i zniknęła w korytarzu budynku. Julia powiodła za nią wzrokiem. Wiedziała, że na policzku został ślad srebrzystego błyszczyka zeszłonocnego intruza. „To nic nie znaczy… to nic nie znaczy… nawet gdybym bardzo chciała żeby było inaczej…”

Gdy dotarła nareszcie do akademika, postanowiła się zdrzemnąć. Powieki ciążyły jej niemiłosiernie i nim się zorientowała odpłynęła do krainy rem, gdzie czekał już na nią najdziwniejszy sen, jaki kiedykolwiek miał się jej przyśnić.

*"Y not?"= why not czyli dlaczego nie tak gwoli przypomnienia.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez myszkin dnia 06 Gru 2005 21:16, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość
Gość






PostWysłany: 06 Gru 2005 21:14    Temat postu:

Bardzo, Bardzo mi się podoba tylko....czemu w jednym frag Julka ma blond włosy a w innym jest brunetką?? Pewnie niedopatrzenie...Smile Bardzo mi sie podoba Wink Dzieki Smile

pozdrawiam
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
myszkin




Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wawka

PostWysłany: 06 Gru 2005 21:17    Temat postu:

no-name napisał:
Bardzo, Bardzo mi się podoba tylko....czemu w jednym frag Julka ma blond włosy a w innym jest brunetką?? Pewnie niedopatrzenie...Smile Bardzo mi sie podoba Wink Dzieki Smile

pozdrawiam


Dzieki za upomnienie Very Happy Już chyba naprawione.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość
Gość






PostWysłany: 06 Gru 2005 21:32    Temat postu:

Shocked Shocked Shocked to ma 16 rozdziałów Shocked Shocked Shocked

autor miał wene na prawde....chcialabym dzisiaj wszystko przeczytac ale z moim lamanym angielskim to moze dzis przeczytam jeszcze dwa, trzy....

WIECEEEJ Wykrzyknik! Surprised

pozdrawiam Smile
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
myszkin




Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wawka

PostWysłany: 06 Gru 2005 22:43    Temat postu:

Hehehehe... to jest jedno z krótszych opowiadań PT serduszka Z innych dokonań polecam Sometimes They Come Back - piękne opowiadanie. Napisane nie tylko wspaniałym językiem, ale mające nie-sam-mo-witą fabułę. Zresztą na tatu.us jest wielu doskonałych pisarzy (jest laska, której opowiadanie zostało wydane jako książka. Ma ksywkę uhaku, a tytuł opowiadania 666 - polecam!).

A tu jest dalsza część:
Rozdział 4
Sny i prysznice z zasłonami.


~~Sen~~

Julia spróbowała otworzyć oczy, ale jej powieki wydały się niesamowicie ciężkie i jakby pokryte czymś co utrudniało ich uniesienie. Nie była w stanie złapać oddechu, a ruchy krępował gruby koc, w który była zamotana. Ostatkiem sił zmusiła się do podniesienia rąk, ale skutek tego ruchu był raczej marny. W tej chwili mogła polegać tylko na zmysłach słuchu oraz dotyku. Gdzieś w tle majaczyła hipnotycznie monotonna melodia, przypominająca ciche pomruki. Słysząc je blondynka poczuła nieodpartą chęć ucieczki. Otworzyła usta by krzyknąć, ale z jej gardła nie wyrwał się nawet najbardziej żałosny pisk. Nie miała pojęcia gdzie się znajduje, kto mógł wydawać z siebie dziwne dźwięki, ani co działo się po drugiej stronie szorstkiego materiału. Wszystko sprawiało wrażenie tak realnego, że Julia nie potrafiła zdecydować czy tylko śniła, czy ktoś rzeczywiście wdarł się do jej pokoju i porwał ją.

Gdzieś z prawej strony, tuż koło ramienia, coś odbiło się lekko. Odruchowo napięła wszystkie mięśnie przygotowując się do obrony. Nic się nie stało… wrażenie „odbicia” musiało wziąć się z tego, że leżała na materacu. Powierzchnia legowiska była stanowcza zbyt miękka, by mogła być zwyczajną podłogą. Cokolwiek siedziało przed chwilą obok Julii, teraz odeszło, wyłączając po drodze muzykę. Cisza. Koszmarnie długie sekundy będące niczym więcej tylko czystą ciszą…

Trzaśnięcie drzwiami, a potem głos tak blisko jej ucha „Podnieś się. Już poszła.”. Julia wykonała posłusznie polecenie, tym razem nie mając żadnego kłopotu z uwolnieniem się ze splotów materiału. Jeszcze tylko odwinąć ten bandaż, którym ktoś owinął jej oczy. Zamrugała powiekami próbując przyzwyczaić wzrok do półmroku, panującego w pomieszczeniu. Może warto było zabrać ze sobą ten długi pasek gazy? Kto wie co jeszcze ją czeka? Już chciała schować strzępy opaski do kieszeni spodni, gdy zorientowała się, że ma na sobie obcisłe jeansy. Ku jej zaskoczeniu także noszona przez nią czerwona koszulka była opięta. Nerwowo przeczesała palcami włosy, ale to co kiedyś było jej fryzurą do ramion zmieniło się w dosyć krótkie, fantazyjne kosmyki.

Zdecydowała się wstać. Nadal miała cokolwiek wypaczoną percepcję, ale przynajmniej dostrzegała kształty oraz kolory. Przesuwając się ostrożnie po pokoju, spróbowała skoncentrować na czymś uwagę… na czymkolwiek. W końcu znalazła punkt fiksacyjny – różową frotkę do włosów, leżącą na brzegu marmurowej umywalki. Po drugiej stronie zlewu leżała czarna czapeczka baseballowa. Miała nadzieję zobaczyć swoje odbicie w lustrze, ale jego szkło było zbite, a co poniektórych części brakowało.

~~Koniec snu~~

„Julia, Julia zbudź się.” Marcie potrząsnęła lekko ramieniem blondynki. „Hej śpiochu. Czas wstawać. Już prawie 8.30.”
Dziewczyna poruszyła się niespokojnie, po czym wstała nagle wymachując przy tym szaleńczo ramionami. Przy okazji uderzyła Marcie z całej siły w twarz.

„Do diabła! Ty głupia cipo?! Za co to było?!”
Julia zignorowała pytanie. „Gdzie ona jest?”
„Kto?”
„Ta dziewczyna.”
„Ta? Jaka znowu „ta” dziewczyna?”
„Ta, która właśnie…” Zanim dokończyła zdanie zlustrowała pokój niepewnym wzrokiem. „…wyszła.”
„Tutaj nikogo oprócz ciebie i mnie nie by… chwila, Lena chyba tu nocowała. Wyszła już?”
„Tak. Wyszłyśmy razem na lunch.”
„Może wróciła z tobą?”
„Nie! Podwiozłam ją tylko do domu.”
„Skoro tak, to ja osobiście nie mam najmniejszego pojęcia o kim mówisz. Trzeba było tyle nie pić.” Spróbowała zażartować, żeby rozładować napięcie.
„Przecież ja…” Urwała w pół słowa, zamyślając się. Utkwiła puste spojrzenie w jakimś punkcie. Raven kazała pamiętać. Wszystko. Wszystko mogło być ważne. Skupiła się, próbując wyciągnąć ze wspomnień jak najwięcej szczegółów.
„Hej! Kobieto?! W porządku? Zaczynam się ciebie bać…”
W głębi pokoju zadzwonił telefon – współlokatorki niemal równocześnie podskoczyły ze strachu. Marcie, będąc wyjątkowo tą bardziej przytomną, podniosła słuchawkę. Wymieniła z kimś ustawowe grzeczności.
„Mhm… Już ją wołam” Zasłoniła dłonią mikrofon. „Julia, to do ciebie. Lena.”
Gdy tylko blondynka usłyszała imię „Lena” oprzytomniała i rzuciła się do telefonu, niemal wyrywając słuchawkę z rąk Marcie.
„Lena?…. Nie, nie miałam nic w planach…. Jasne. Będę tam za parę minut. Skąd właściwie masz mój numer? … No tak… to ma sens, skoro…. Tak. Już jadę.” Rzuciła plastikowy odbiornik na widełki. „Chce żebym pojechała do klubu.”
„Tak? I co z tym zrobisz?”
„Stałaś chyba obok mnie i słyszałaś – zaraz tam będę.”
„Hej! Nie wyżywaj się na mnie! Skąd mogłam wiedzieć czy mówisz serio. W końcu to ty jesteś tą… tą ble.”
„Ta… jasne. Cokolwiek. Idziesz?”
„Trevor mnie zamęczył zeszłej nocy. Chyba dziś odpuszczę.”
„Ok. Idę.” W pierwszym odruchu zaczęła szukać swoich okularów, ale po chwili przypomniała sobie słowa Leny. Tym razem postanowiła zostawić je w domu.

Piosenkarka z daleko dostrzegła niebieskiego garbusa, na którego z taką niecierpliwością wyczekiwała przed klubem. Pomachała dłonią, żeby zasygnalizować wolne miejsce parkingowe i gdy tylko samochód zatrzymał się tuż przed nią podbiegła, żeby otworzyć filigranowej blondynce drzwi.
„Cieszę się, że zdecydowałaś się przyjechać.”
Julia przyjęła zaproszenie w typowy dla siebie sposób: „Chyba nie sądzisz, że odrzuciłabym taką wspaniałą propozycję zakładającą chwilową utratę słuchu?”
„Bez przesady. Muzyka nie jest AŻ TAKA głośna.”
„Może dla ciebie, ty przecież jesteś muzyką…” Wymamrotała nieśmiało, a w odpowiedzi otrzymała szeroki uśmiech Leny.
„Więc jak? Gotowa na pranie mózgu?!”
Zachichotała widząc entuzjazm niedawno poznanej koleżanki. „To nie byłby pierwszy raz tego dnia.”
„Co masz na myśli?”
„Nic. Chodźmy do środka.”
Lena postanowiła nie naciskać. Razem skierowały się w stronę budynku. W środku wszystko było tak jak zawsze – rozkołysane ciała topiące się w bezkresnym morzu alkoholu.
„Boże… jaka tutaj jest średnia wieku?”
Wzruszyła ramionami. „Nie mam pojęcia. Powiedziałabym, że od 18* do wczesnych, może średnich trzydziestek. Dlaczego?”
„Bo wygląda na to, że wszyscy piją, a nikt nie kontroluje dowodów.”
„W cholerę z tym! Nikomu tu na tym nie zależy tak długo jak nie wszczynasz burd, albo nie próbujesz siadać za kółkiem. Dlatego jest tutaj tyle wizytówek korporacji taksówkarskich.”
„Hm… co najmniej 90% osób z tego lokalu będzie musiało skorzystać tego wieczoru z ich usług…Każdy już chyba przekroczył swoją granicę.”
„No i?” Lena zaśmiała się. „Co jest takiego złego w przekraczaniu swoich granic?”
„Po co robić coś takiego?”
„Żeby stanąć krawędzi.”
„Krawędzi czego?”
„Krawędzi czegokolwiek! Skończ wreszcie analizować i zatańcz ze mną!”
Na takie zaproszenie, Julia aż się cofnęła. Miała wybitnie przerażoną minę. „Idź tańczyć. Ja stąd popatrzę.” Zanim jednak studentka zdążyła się całkowicie wycofać, Katina przytrzymała ją delikatnie za drobne dłonie. Przyciągnęła dziewczynkę do siebie.
„Przyszłyśmy tu żeby UCZESTNICZYĆ w dobrej zabawie, a nie siedzieć przy barze i PATRZEĆ na nią.”
„Ale każdy będzie się na ciebie głupio gapił. Popatrz na mnie. Wyglądam jak bibliotekarka z XIX wieku.”
„Nie obchodzi mnie, jak wyglądasz. Zresztą – kiedy już z tobą skończę będziesz wyglądała, jak gorąca szesnastka z jakiegoś katolickiego liceum.”
Tym razem to Julia roześmiała się głośno. „Nigdy nie rozumiałam czemu pomysł uczennic katolickich liceum tak strasznie działa wszystkim na wyobraźnię.”
„Nie mam zielonego pojęcia, ale wiem, że to działa. A skuteczność to jedyne co się liczy. Możemy już zatańczy? Proszę?”
Zsunęła dłonie na biodra Julii. Szła tyłem do podrygującego tłumu, ciągnąc swoją ofiarę. Dotarły w ten sposób do parkietu. Ani razu nie zaryzykowały choćby mrugnięcia powieką, żeby tylko nie zerwać kontaktu wzrokowego. Było coś w tych zielonych oczach, jakiś błysk, który zdawał się szukać czegoś bardzo konkretnego w duszy Julii. Blondynka aż zesztywniała ze strachu, kompletnie nie wiedząc jak się zachować. Lena wyczuła kumulujące się skrępowanie i puściła młodą kobietę. Zamiast tego położyła jej ręce na swojej talii, własne ramiona natomiast układając na barkach studentki.
„Lepiej?”
Volkova skinęła głową, uśmiechając się przy tym nerwowo. Wcale nie było lepiej. Z jednej strony czuła strach, ponieważ nigdy wcześniej nie tańczyła, a z drugiej trzymanie rudej tak blisko siebie wydawało się cudownie przyjemne. Nie słyszała muzyki, tylko rytm wybijany przez jej serce – szybki i przerażony. Wybawianiem z tej sytuacji wydała się wolna piosenka, która nastąpiła niedługo po tym jak wkroczyły na parkiet. Julia wyswobodziła się z objęć.
„Dokąd się wybierasz?”
„To wolny.”
„I?”
Blondynkę zaskoczyła to pytanie. „I? I idę usiąść.”
„Dlaczego? Wiecznie zachowujesz się jakbyś się mnie bała.”
„Nie boję się ciebie. Ja tylko… to jest…” Spuściła nisko głowę, zawstydzona.
Lena uniosła brew, trochę zniecierpliwiona. Zrobiła krok do przodu, żeby znowu zbliżyć się do rozmówczyni. Nie zmusiła jej jednak do uniesienia wzroku.
„To jest co? Niewłaściwe?”
„Tak! Nie… nie wiem.”
„Dobra. Zadam ci tylko jedno pytanie.” Kolejny krok przed siebie. „Chcesz być blisko mnie?”
Uniosła głowę, wkładając w tę czynność cała swoją wolę. Wydusiła z siebie ciche „tak”.
„No i co w tym jest złego?”
„Bo… bo ja jestem dziewczyną… i ty jesteś dziewczyną i… kiedy o tym pomyślę to nawet nie wiem, jaki jest twój ulubiony kolor ani nic.”
„Bordowy. Słuchaj, jeśli masz ze mną taki straszny problem to powiedz mi po prostu i zostawię cię w spokoju.”
Reakcja wyprzedziła myśl. Zanim Julia zdążyła zastanowić się co robi, trzymała Lenę za rękę, powstrzymując ją przed odejściem. „Nie. Proszę cię. Nie odchodź. Proszę. Będę tańczyć. Tylko nie idź…” Brzmiała niemal rozpaczliwie.
„Jesteś pewna?”
„Tak. Jestem pewna.”

Po chwili znalazła się z powrotem w ramionach rudzielca, przytuliła się, tak by ukryć w okolicach szyi wyższej kobiety swój szeroki uśmiech. Nie zauważyły zmiany piosenki. Nie odczuły tempa, ludzi którzy podskakiwali nieopodal nich. Nie zwróciły uwagi na nic. Kołysały się tylko powoli, zatopione we własnych myślach. Lena schyliła się odrobinę, a jej usta co pewien czas dotykały karku towarzyszki. Delikatnie, ledwo zauważalnie, tak żeby nie spłoszyć małej studentki. Obawy rudowłosej dziewczyny były chyba bezpodstawne, bo Julia wcale nie czuła się już zagrożona. Zamknęła tylko oczy, pozwalając kompletnie otoczyć się zapachowi perfum artystki. Nikt nawet nie śmiał im przeszkadzać….

Później tego wieczoru siedziały obie przy stoliku rozmawiając w najlepsze, aż do chwili, w której Julia zerknęła na zegarek.
„Lena, musimy iść.”
„Gdzie?”
„Do domu.”
„A to niby czemu?”
„Musimy iść do łóżka.”
Katina otworzyła szeroko oczy, krztusząc się przy okazji piwem. „Yyy… no nie wiem czy to taki dobry pomysł. Znaczy, nie to żeby o tym nie myślała… szczerze mówiąc miała nadzieję, że… ale…”
Julia zatrzymała potok słów, zakrywając usta Leny dłonią. „Nie, ty zboczeńcu! Miałam na myśli coś w stylu: idziemy spać. Jak wyspać się na jutro. Musimy wstać z samego rana.”
„Z rana? W niedzielę? Jasssne…”
„Tak właśnie. Rano w niedzielę.”
„Po co?”
„Musisz pomóc mi wybrać jakąś spódnicę w kratkę i krawat. Koszule już mam.”
W oczach Leny pojawił nagle wyjątkowo niebezpieczny entuzjazm. „Fantastyczny pomysł! Ale równie dobrze mogłybyśmy pójść popołudniu, powiedzmy, koło 3, więc…”
„Nie, nie mogłybyśmy. Zmuszę cię, żebyś chociaż raz w swoim życiu wstała przed pierwszą.”
„Ale ja nie jestem porannym typem. Nie chcesz mnie widzieć nad ranem. Jestem zrzędliwa, marudna i łatwo się wkurzam.”
„Niedobrze, niedobrze.” Posłała jej słodki uśmiech i wstała.
Ruda podążyła za nią cały czas narzekając i jęcząc o choćby godzinną zmianę terminu. Bez rezultatu zresztą. Wreszcie poddała się, stwierdzając, że Julia robi to tylko i wyłącznie na własną odpowiedzialność.

Otworzyła blondynce drzwi do garbusika, w międzyczasie wyciągając z kieszeni telefon komórkowy.
„Odłóż to i wsiadaj. Muszę dopilnować żebyś na pewno dotarła do domu.”
Bez szemrania wsiadła do samochodu. Gdy dotarły już na miejsce, Julia zgasiła silnik volkswagena. Siedziały w ciszy, którą Lena zdecydowała się szybko przerwać. Uwolniła się z pasów, żeby móc popatrzeć na kierowcę.
„Hej… chciałam ci podziękować za ten wieczór. Naprawdę dobrze się bawiłam, a to zdarza mi się bardzo rzadko… bez paru głębszych.”
„Bardzo proszę. To była przyjemność.” Na jej wargach pojawił się lekki, nerwowy uśmiech. „Um… czyli zobaczymy się rano, prawda?”
„Tak. Staniemy w zawody z kogutami – kto pierwszy wstanie. Woohoo. Wprost nie mogę się doczekać.”
Julia zaczęła chichotać. Nagle wesoły śmiech przerwał niespodziewany dotyk, szybko odciśniętego na jej ustach pocałunku. Lena cofnęła się niepewnie nie bardzo wiedząc jakiej reakcji się spodziewać.
„Mam nadzieję, że to było w porządku.”
Julia siedziała przez moment bez ruchu, zupełnie zdezorientowana. Zdobyła się na skinięcie głową i wydukanie „Tak. Było. W porządku.”.
„To dobrze.” Szczery uśmiech, ten specjalny, który powodował, że oczy rudzielca mrużyły się z zadowolenia. „Więc do jutra. Trzymaj się.” Wyskoczyła z samochodu, zostawiając otępiałą blondynkę.
„Trzymam…”

~~Następnego ranka~~

Na nieszczęście dla rudzielca, Julia wcale nie żartowała i dokładnie o dziesiątej rano stała pod jej drzwiami, pukając w nie zapamiętale. Lena słyszała całą serię dobijania się do mieszkania, ale nadal leżała i ostatnią rzeczą na jaką miała ochotę było podnoszenie się z łóżka. Po jakiś dziesięciu minutach stwierdziła, że walenie w drzwi było tak napastliwe, że mogło skończyć się ich wyważeniem. Owinęła się więc prześcieradłem i popełzła do przedpokoju. Gdy wreszcie przywitała w progu blondynkę, mogła przysiąc, że szczęka studentki wisiała co najmniej na wysokości kolan.
„Yyy… przyszłam w zły momencie… yyy…?”
„Nie.” Lena rozejrzała się dookoła zastanawiając się co mogło wywołać w porannym intruzie taką reakcję. „Dlaczego?”
„Jesteś okryta prześcieradłem. Tylko prześcieradłem.”
Lena najpierw spojrzała na siebie i swój „strój”, a następnie na Julię.
„Ta-ak. Obudziłaś mnie.”
„Nie nosisz żadnej koszuli nocnej, czegokolwiek?”
„Chryste – nie! Najmniejszy nawet kawałek ubrania, kiedy próbuję zasnąć doprowadzałby mnie do szału. I kto w ogóle spałby w tych czasach w koszuli nocnej?!”
Wyprostowała się dumnie, próbując wyglądać na odrobinę większą. „Ja na przykład.”
„Mogłam się domyśleć.” Zaśmiała się. „Ale ty masz przynajmniej wytłumaczenie dla spania w jakiejś piżamie. Masz współlokatorkę. Chociaż jeśli się nad tym zastanowię to chyba nie miałoby dla mnie takiego znaczenia.”
„Pfff… masz zamiar mnie wpuścić, czy wracam do akademika?”
„Właź, właź.” Otworzyła szerzej drzwi. „Przypominam tylko kto wpadł na ten genialny pomysł, żeby przychodzić do mnie w środku nocy.”
„Za dużo snu nie jest dobre dla twojego ciała i może spowodować…”
Lena w geście uciszającym przyłożyła palce do ust zaczynającej swój wywód nastolatki. Uśmiechnęła się przy tym ciepło. „Nie zaczynaj ze mną Volkova i lepiej mi powiedz czemu jednak zjawiłaś się u mnie o 10. Dobrze wiesz, że sklepy otwierają dopiero o 12. Mogłam spokojnie jeszcze pospać. Wcale nie potrzebuję tak dużo czasu żeby się zebrać i... i… mówiłam ci – jestem marudna nad ranem.”
„Przestań już, proszę jęczeć, wzdychać i narzekać i idź wreszcie pod ten prysznic, bo zapewne to masz zamiar teraz zrobić. Pomyślałam że skoczymy jeszcze zjeść coś na mieście.”
„Aha. Rozumiem, że skończyły ci się mrożonki.”
„O ha, ha, ha. HA! Bardzo śmieszne. Właź pod prysznic.”
„Idę, już idę! Rany!”

Czekając na towarzyszkę niedzielnej eskapady, blondynka przysiadła na kanapie. Z czystej nudy włączyła telewizor, jednak szybko tego pożałowała, bo pierwszy program na jaki trafiała był jakimś zwariowanym show, o ludziach zamkniętych razem w jednym domu. Wyglądało na to, że uczestników programu filmowano przez 24 godziny na dobę. Akurat w tej chwili młody chłopak nagrywany był w toalecie. Zmarszczyła z obrzydzeniem nos. „Żenujące.”. Większość rzeczy pokazywanych w tv było zwykłym bełkotem, a jedyne co zasługiwało na odrobinę uwagi, np. niezależne produkcje lub filmy dokumentalne, nadawano zazwyczaj naprawdę późno. Prawdopodobnie zdecydowałaby się zostać przy kanale ekonomicznym, gdyby nie usłyszała wołania z łazienki.

Stanęła pod drzwiami wsłuchując się w szelest wody.
„Potrzebujesz czegoś?”
„Nie. Po prostu wejdź.”
Nacisnęła klamkę i niemal natychmiast dostała w twarz kłębami pary, uciekającej szybko z gorącego pomieszczenia. Spróbowała odnaleźć w tej gęstwinie ciepła coś co mogłoby posłużyć jej za punkt orientacyjny. Znalazła. I absolutnie, ale to zupełnie absolutnie i całkiem poważnie nie była przygotowana na to co zobaczyła. Sylwetka Leny uderzyła w struny jej świadomość zza plastikowej zasłonki. Nie tylko plastikowej, ale nade wszystko – przeźroczystej. Mogła przez nią zobaczyć każdy centymetr nagiego ciała, stojącej do niej tyłem Katiny, rozcierającej szampon po rudych włosach. Zszokowana studentka nie miała pojęcia jak się zachować, więc poruszyła tylko kilka razy ustami, próbując wydobyć z siebie choćby słowo. Ta cisza musiała zaniepokoić Lenę, bo odwróciła się przodem do dziewczyny. Ręce nadal miała wplątane w namydlone, rude loki. Boże – te loki. Tyle pięknych loków…
„No co jest?”
„Ja… ty… kurtyna…”
Jej reakcja sprawiła, że Lena zaczęła chichotać. „Ty jesteś tutaj, ja jestem naga, a kurtyna jest przeźroczysta. To próbujesz powiedzieć?”
Gdyby odzyskała choć odrobinę przytomności, pewnie kiwnęłaby głową. Nie mogła nic poradzić na swoje gapienie się, a strugi wody spływające między piersiami rudzielca, po brzuchu aż do ud, wcale nie ułatwiały sprawy koncentracji. Serce Julii przepompowało w przyspieszonym tempie taką ilość krwi, jaka przypadała na roczny przydział działania tego mięśnia.
„Boże drogi. Zachowujesz się, tak jakbyś nigdy przedtem nie widziała nagiej kobiety!” Wróciła do mycia głowy. „Założę się, że byłaś jedną z tych dziewczyn, która nie wchodziła do przebieralni po wufie, albo czekała ze zmianą stroju aż wszyscy wyjdą.”
Dopiero ta uwaga przywołała Julię do rzeczywistości. „Tak. I co w tym jest niby złego? Może mi wytłumaczysz, co?”
Spłukała włosy. „Nic złego. Zwyczajnie wydaje mi się, że ludzie niepotrzebnie wariują kiedy przychodzi do tematu „ciało”. Nie rozumiem tego - przecież ciało to dzieło sztuki, a nie coś czego trzeba się wstydzić. Mam gdzieś czy ważysz 40 kilo czy 140 kilo – w każdym jest coś pięknego. Dajemy ogółowi narzucać nam zdanie o tym co jest piękne, a co nie. Komercjalizujemy się i sprzedajemy za mody. Osobiście uważam, że to jakieś totalne gówno.” Odsunęła odrobinę kurtynę, żeby złapać z Julią kontakt wzrokowy. „Nie sądzisz?”
„Coś w tym jest. O to mi chodziło, wtedy w Rentcie.”
„No i właśnie.” Przytaknęła, zadowolona ze zgodnych poglądów. „Siadaj wreszcie! Muszę jeszcze się umyć.”
Julia nie mogła uwierzyć, że nadal stoi sobie najspokojniej w świecie w łazience i patrzy, jak jej znajoma bierze prysznic. Było wiele prawdy w słowach Leny, nie wzięła tylko poprawki, że wstyd w patrzeniu na nagą osobę jest czymś zupełnie innym, niż przyglądanie się komuś kogo się pragnie. Przysiadła na brzegu toalety ukrywając się za umywalką. Czarna. Marmurowa, czarna umywalka. Skąd ona znała…?
„Więc do jakich sklepów chcesz właściwie iść?”
„Nie zaczyna się zdania od więc…” Wymamrotała bardziej do siebie niż do kogokolwiek innego. Jeszcze raz zebrała myśli, szukając we wspomnieniach zlewu. Sen. Taka sama była w śnie!
„Co mówiłaś?”
Oprzytomniała nagle. „Mówiłam, że nie wiem. Szczerze mówiąc rzadko kupuję ciuchy”
„To nic. Znam kilka miejsc, w których możemy znaleźć to czego szukamy. Coś koronkowego, coś skąpego, coś…”
„Halo? Przepraszam? Że co proszę? Nie przypominam sobie, żeby użyła słowa: koronka, a już na pewno nie w kombinacji „skąpa/koronka”!”
„Oj tam. Wyluzuj. To tylko drobna sugestia.” Zakręciła strumień wody, po czym owinęła się ręcznikiem. „Jak sądzisz? Co powinnam na siebie włożyć?” Przeszły do sypialni połączonej z garderobą.
„Coś zupełnie zwykłego. Nigdy nie widziałam cię w czymś prostym.”
„Czy ja wyglądam AŻ TAK źle w strojach, w których chodzę do klubu?”
„Nie! Nie, nie, nie. Chodziło mi tylko o to, że chciałabym zobaczyć cię w jakiś jeansach.”
Przesunęła parę wieszaków w poszukiwaniu czegoś mniej wyzywającego.
„No dobra. Może być?” Przyłożyła do siebie parę rozszerzanych spodni i zwykły biały t-shirt.
„Jak najbardziej.”

Kiedy rudzielec skończył wreszcie przygotowania, wyszły z domu. Po śniadaniu sklepy był już otwarte, więc rozpoczęły się poszukiwania stroju dla blondynki. Nie wiedziały jeszcze, ze ten dzień przyniesie im wiele niespodzianek.

____________________
Na razie tylko tyle, reszta się dotłumaczy jakoś z czasem Smile Na razie myślę o egzamach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość
Gość






PostWysłany: 06 Gru 2005 23:09    Temat postu:

eh...jakie to pieeekne Smile Ja jestem już w rozdziale 7 no i niestety w niektorych momentach mam problemy Jezyk Ale są słowniki Smile

dzieki i jak bedziesz miec to wklejaj Smile

pozdrawiam
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mer




Dołączył: 01 Gru 2005
Posty: 72
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Szkocja

PostWysłany: 07 Gru 2005 19:08    Temat postu:

Gość napisał:
Shocked Shocked Shocked to ma 16 rozdziałów Shocked Shocked Shocked


*mlaska* ja i tak wyję z zachwytu nad Sybieriadą. Język polski tak ładnie, ale umiejętnie można ukształtować w coś naprawdę dobrego. I jednym ruchem zniszczyć.

Mmm... I tak. Czytając niektóre fragmenty ma się ochotę być przyspawanym do ramion rudzielca...i w ogóle...
Tylko co moja ruda robi teraz tam w świecie? Oby żyła sobie spokojnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sway




Dołączył: 28 Lis 2005
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ...your dreams...

PostWysłany: 08 Gru 2005 00:52    Temat postu:

Właśnie skończyłam 4ty rozdzialik. Za chwilkę siadam do oryginalnej wersji, bo mnie, hmmm... wciągnęło. Zaciekawiła mnie owa tajemniczość snu i niewidzialnych głosów.

Długo się zbierałam do przeczytania tego, ale... połknęłam haczyk. Bardzo miło i szybko się to czyta. Brawa i gratki wielkie dla Crasha & myszulca... no i głównie dla PT Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Mafijne Strona Główna -> Wasza twórczość Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin